Danny Gibson: Nie spuszczamy głów

Pomimo świetnego początku, Rosa przegrała drugi mecz o trzecie miejsce i o brązowych medalach zadecyduje środowy pojedynek w Słupsku. - Będziemy walczyć z całych sił - zapowiada Amerykanin.

Piotr Dobrowolski
Piotr Dobrowolski
W niedzielny wieczór Rosa uległa Enerdze Czarnym 75:77, nie wykorzystując szansy na zakończenie rywalizacji i odebranie brązowych medali przed własną publicznością. O tym, która drużyna stanie na podium Tauron Basket Ligi, zadecyduje środowy pojedynek w hali Gryfia.
Podopieczni Wojciecha Kamińskiego świetnie rozpoczęli drugi mecz serii, prowadząc 30:14 po pierwszej kwarcie. Tak wysoka zaliczka najwyraźniej ich rozluźniła, gdyż w drugich dziesięciu minutach w całości ją roztrwonili - przy zejściu do szatni przyjezdni wygrywali 47:46. - Było to spotkanie serii punktowych. My zanotowaliśmy taką w pierwszej kwarcie, później z kolei zrobili to rywale. W samej końcówce byli lepsi i dzięki temu zwyciężyli - podkreślił Danny Gibson.Rozgrywający spędził na parkiecie ponad 33 minuty, w trakcie których zdobył 15 punktów, będąc drugim, po Johnie Turku, najlepszym strzelcem radomskiej ekipy. Ponadto miał cztery zbiórki i sześć asyst. Popełnił jednak przy tym aż siedem strat.
Tuż po końcowej syrenie zawodnicy Rosy mocno łapali się za głowy Tuż po końcowej syrenie zawodnicy Rosy mocno łapali się za głowy
- To był bardzo trudny i wyczerpujący mecz przeciwko tak silnemu rywalowi, jakim są Czarni. Nasza obrona w najważniejszych momentach była dziurawa, ponadto mała liczba zbiórek pod własnym koszem i wiele strat okazały się elementami kluczowymi. Nie spuszczamy jednak głów, tylko będziemy walczyć w Słupsku o medal - zapowiedział Amerykanin.

Co, poza wyżej wymienionymi i podawanymi przez zawodników i trenerów obu zespołów aspektami, zadecydowało o porażce Rosy? - Brak odpowiedzialności i duża liczba przestrzelonych, otwartych rzutów oraz osobistych - odpowiedział Gibson.

John Turek: Nie możemy szukać usprawiedliwień

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×