Robert Witka: Żaden mecz w tej serii nie był dobry w naszym wykonaniu

W środowy wieczór Rosa zakończyła półfinałową rywalizację ze Stelmetem, przegrywając 65:72. - Jedynie drugie spotkanie było w miarę solidne w naszym wykonaniu - surowo ocenił doświadczony podkoszowy.

Piotr Dobrowolski
Piotr Dobrowolski
Tylko jednego spotkania w Radomiu potrzebował Stelmet do zakończenia półfinałowej rywalizacji z Rosą. W pełni wykorzystał zaliczkę z Zielonej Góry, już w trzecim meczu serii stawiając kropkę nad "i". Choć w środowy wieczór podopieczni Wojciecha Kamińskiego toczyli wyrównaną walkę z bardziej utytułowanym rywalem przez ponad trzy kwarty, to w decydujących momentach nie dali rady wicemistrzowi kraju.
- Ciężko wygrać serię, jeśli nie notuje się ani jednego dobrego występu. Według mnie żaden mecz nie był dobry w naszym wykonaniu. Myślę, że drugie spotkanie było w miarę solidne, ale w koszykówce chodzi o to, żeby trafiać do kosza - ocenił bardzo surowo postawę swoją i kolegów Robert Witka.Sam podkoszowy również nie będzie mógł zaliczyć tego występu do udanych. Zdobył tylko trzy punkty w trakcie blisko 28 minut spędzonych na parkiecie, notując skuteczność 1/6 z gry. Dołożył do tego cztery zbiórki.
W środę Witka zaliczył kiepski występ W środę Witka zaliczył kiepski występ
Gospodarze mieli jednak swoje okazje w tym pojedynku - w pewnym momencie prowadzili przecież dziesięcioma "oczkami". - Tym razem również mieliśmy swoje szanse, ale ich nie wykorzystaliśmy. Przy tak wyrównanym pojedynku, jaki miał miejsce, dwa czy trzy rzuty mogły odmienić losy spotkania - podkreślił były reprezentant Polski.

O pudła w kluczowych momentach można było mieć największe zastrzeżenia do koszykarzy radomskiej ekipy. Tym bardziej, że tych prób nie było dużo. - My jednak nie trafialiśmy, cały czas graliśmy pod presją, to siedziało w naszych głowach. Jeżeli mieliśmy już otwarte rzuty, to nie wyglądały one tak, jak zwykle - były "zerwane". Stelmet był bardzo dobrze przygotowany w każdym elemencie. Zasłużenie wygrał i awansował do finału - podsumował 33-latek.

Przemysław Zamojski: Potrafimy zachować "zimną krew"

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×