Kareem Abdul-Jabbar - podniebny hak cz. XI

38 387 - dokładnie tyle punktów uzbierał Kareem w czasie dwudziestu sezonów zasadniczych na parkietach NBA. Rekord ten nie został poprawiony do dziś i pewnie utrzyma się jeszcze przez wiele lat.

Ziemowit Ochapski
Ziemowit Ochapski
Podczas dwóch ostatnich kampanii Abdul-Jabbara w lidze zawodowej, Lakersi dwukrotnie meldowali się w wielkim finale. Regular season 1987/88 podopieczni Pata Rileya ukończyli ze znakomitym bilansem 62-20, ale w drodze do tytułu tylko pierwsza runda play-off's okazała się czteromeczowym spacerkiem, gdyż każda kolejna seria potrzebowała do rozstrzygnięcia maksymalnej liczby spotkań. W stosunku 3-4 przegrali najpierw Utah Jazz, później Dallas Mavericks, a na końcu słynni "Bad Boys" z Detroit, napędzani przez Isiah Thomasa, Joe Dumarsa, Adriana Dantleya, Dennisa Rodmana oraz Billa Laimbeera. Co ciekawe, gdyby nie kontrowersyjna sytuacja w meczu numer sześć, gdy stan rywalizacji brzmiał 3-2 na korzyść Pistons, Jeziorowcy mogliby zostać z niczym. Kareem w końcówce wykorzystał jednak dwa rzuty wolne po domniemanym faulu Laimbeera, wyprowadzając swój team na jednopunktowe prowadzenie, które utrzymało się do końcowej syreny. - W 1988 roku roku, kiedy byliśmy górą nad Tłokami, faul odgwizdany na Abdul-Jabbarze był wyjęty z kapelusza - wspomina Pat Riley. - Kareem wykonywał rzuty wolne i ręka mu nie zadrżała. Zawsze zachowywał spokój w takich momentach. Musiał je trafić i trafił. Dzięki temu prześlizgnęliśmy się do spotkania numer siedem i wygraliśmy całą serię. Rok później jednak znów spotkaliśmy się z Pistons w finale i rozbili nas wtedy do zera. Lew Alcindor należy do ludzi, którzy na wiele spraw mają własny punkt widzenia. - Obejrzyjcie sobie nagranie - powtarza, gdy ktoś go pyta o sytuację z Laimbeerem. - Tam doszło do kontaktu i sędzia podjął słuszną decyzję. Mecze przeciwko zespołowi Chucka Daly'ego nigdy nie należały do przyjemności. - Powiedzieć o ich grze, że była oparta na fizyczności, to za mało - wspomina "Magic" Johnson. - Oni byli po prostu wyjątkowo złośliwi. Próbowali nas zastraszyć swoim stylem. Chcieli powtórzyć wyczyn Celtics z 1984 roku, ale zachowywali się gorzej niż koszykarze z Bostonu. Najpierw faulowali, a potem potrafili cię jeszcze uderzyć. Stali nad tobą dopóki nie mieli pewności, że wiesz, kto za tym stoi. Zachowywali się jak bokser uderzający łokciem przeciwnika, który padł na kolana.
Swojego ostatniego meczu w NBA Kareem nie może zaliczyć do udanych, gdyż uzbierał zaledwie 7 punktów, 3 zbiórki, 3 asysty oraz 2 bloki, a jego zespół przegrał na własnym terenie z Detroit Pistons 97:105. Jednak niespełna dwa miesiące wcześniej, a konkretnie 23 kwietnia 1989 roku, czterdziestodwuletni Abdul-Jabbar po raz ostatni wystąpił w spotkaniu sezonu zasadniczego i wtedy został nie tylko fantastycznie pożegnany przez kibiców zgromadzonych w hali Forum, ale również jego zdobycze pomogły Jeziorowcom w pokonaniu Seattle SuperSonics 121:117. Legendarny środkowy dostarczył wówczas 10 "oczek", 6 zebranych piłek, 3 kluczowe podania oraz "czapę". Przy jego ostatnich punktach w kampanii zasadniczej asystował "Magic" Johnson. Tamtego dnia w Forum Lew Alcindor został naprawdę doceniony przez fanów, działaczy oraz kolegów. Otrzymał m.in. białego rolls-royce'a i kilkuminutową owację, a spiker odczytał specjalny telegram od prezydenta George'a Busha. - On jest naszym mentorem - mówił Pat Riley, po czym głos zabrał "Magic", wskazując na przepiękny samochód, który środkowy rodem z Harlemu dostał w prezencie: - To jest za mało. Powinniśmy dać ci znacznie więcej. Znaczysz dla nas wszystkich bardzo wiele. Miałem szczęście przez dziesięć lat grać u twego boku. To błogosławieństwo, że mogłem cię poznać nie tylko jako zawodnika, ale też jako przyjaciela. Najlepsi sportowcy są kochani przez kibiców i niemal zawsze tę miłość odwzajemniają. Czasem mają lepsze dni, a czasem gorsze, lecz rzadko kiedy całkowicie się odcinają od świata zewnętrznego. Abdul-Jabbar to specyficzny człowiek, więc i jego relacje z fanami były... specyficzne. Nawet w ostatnim sezonie w lidze zawodowej. - Cóż, traktował ich jak powietrze - opowiada Jeff Pearlman, autor licznych sportowych publikacji. - Lakersi podróżowali rejsowymi samolotami, więc na lotniskach ciągle ktoś do nich podchodził z prośbą o autograf. "Magic" wytrwale składał podpisy, Michel Cooper również. Mike Smrek, Billy Thompson, Earl Jones i Mark Landsberger także się nie wyłamywali. Kareem natomiast mówił ludziom, żeby spadali. Ukrywał się w toalecie i czytał książkę na klozecie. Nie chcę go obwiniać, bo traktowano go jak taki eksponat muzealny. Przez lata musiał się też mierzyć z tonami rasizmu oraz szydery po tym jak zmienił imię i nazwisko. Trzeba jednak sobie otwarcie powiedzieć, że nigdy się nie dopasował do panujących warunków i nie został w NBA prawdziwym showmanem pomimo nieprzeciętnej inteligencji oraz długiej listy osiągnięć. Sześć pierścieni mistrzowskich, dziewiętnaście występów w All-Star Game, sześć statuetek MVP sezonu zasadniczego, dwie nagrody MVP finałów, dziesięć nominacji do pierwszej piątki NBA oraz pięć do pierwszej piątki obrońców - to tylko część z gigantycznej liczby sukcesów Lewa Alcindora, znanego później jako Kareem Abdul-Jabbar. Jego średnie z dwudziestu sezonów spędzonych na parkietach ligi zawodowej także są imponujące: 24,6 punktu, 11,2 zbiórki, 3,6 asysty oraz 2,6 bloku. Nie bez powodu więc legendarny środkowy dwukrotnie sięgał po koronę króla strzelców NBA, raz był najlepszym rebounderem, a aż czterokrotnie zapisał na swoim koncie największą średnią "czap". Takie dokonania nie zdarzają się codziennie, dlatego należący do Alcindora numer "33" zastrzeżony jest dziś przez kluby Milwaukee Bucks oraz Los Angeles Lakers.
Kareem przez wielu uważany jest za jednego z najlepszych zawodników w dziejach basketu. Głównie jednak pamiętają o nim starsi kibice, a młodsi podziwiają grę LeBrona Jamesa i Kobego Bryanta, od czasu do czasu włączając na Youtube stare nagrania z Michaelem Jordanem czy "Magikiem" Johnsonem w akcji. - Ciężko sporządzić ranking graczy - mówi Abdul-Jabbar. - Takie klasyfikacje zawsze są subiektywne, a poza tym trzeba wziąć pod uwagę, że w koszykówce były różne epoki. Trudno jest nawet porównywać graczy występujących na tej samej pozycji. Kiedy na przykład pytają mnie o najlepszych centrów, to zawsze wymieniam jako pierwszych Wilta Chamberlaina i Billa Russella, ponieważ wiele się od nich nauczyłem. Widziałem na boisku faceta, który regularnie rzucał po 50 punktów w meczu. Nie sądzę, że jeszcze kiedyś ktoś taki się pojawi. Gra obronna Billa to natomiast prawdziwy majstersztyk. Ci faceci są jak mityczne postaci.
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×