Kareem Abdul-Jabbar - podniebny hak cz. X

Mało który koszykarz jest w stanie biegać po parkiecie w wieku trzydziestu dziewięciu lat, a Kareem poruszał się z wielką gracją, notując fantastyczne statystyki. A wszystko to dzięki... jodze.

Ziemowit Ochapski
Ziemowit Ochapski
- Bez jogi nie mógłbym grać tak długo na takim poziomie - mówi Abdul-Jabbar. - Przyjaciele i koledzy z drużyny gadali, że podpisałem pakt z diabłem, ale joga uczyniła mój trening kompletnym. Zawodnik z Nowego Jorku odkrył jeden z sześciu ortodoksyjnych systemów filozofii indyjskiej jeszcze w liceum, gdy przez przypadek natrafił na książkę poświęconą temu tematowi. W ten sposób dowiedział się, że połączenie dyscypliny, koncentracji oraz elastyczności może mu przynieść zdecydowanie więcej korzyści niż skupianie się tylko na sile fizycznej. - Koszykówka to sport wytrzymałościowy - dodaje. - Musisz nauczyć się kontrolować swój oddech, a to jest przecież kwintesencja jogi. Dlatego właśnie poznane techniki zacząłem stosować podczas treningów i spotkań. Alcindor do wszystkiego co robił, starał się podchodzić z pełnym zaangażowaniem. Podczas studiów na UCLA przeczytał jeszcze więcej książek na temat jogi, a od 1984 roku ćwiczył pod okiem Bikrama Choudhury'ego w Yoga College w Beverly Hills. - Jeśli chodzi o medycynę prewencyjną, joga jest bezkonkurencyjna - opowiada. - Od kiedy zacząłem ją ćwiczyć, nie miałem w trakcie koszykarskiej kariery żadnej kontuzji mięśniowej. Joga może pomóc każdemu sportowcowi jeśli chodzi o stawy biodrowe, mięśnie, ścięgna i kolana. Jeszcze w latach osiemdziesiątych wielu specjalistów od medycyny sportowej prorokowało, że w ciągu dziesięciu lat joga stanie się dla zawodowych atletów powszechną metodą treningu. Tymczasem Abdul-Jabbar twierdził, że nie da się zastopować pogoni za coraz bardziej rozbudowaną masą mięśniową. - Przy jodze potrzeba pokory, żeby zacząć wszystko praktycznie od zera - mówił. Jak się okazuje, miał stuprocentową rację.
W kampanii 1986/87 zaszły pewne zmiany. Jeszcze kilkanaście lat wcześniej Kareem spędzał na boisku średnio ponad 43,1 minuty, a teraz aż o ponad 12 mniej. Pat Riley dowodzenie nad teamem przekazał w ręce "Magica" Johnsona, który toczył pasjonującą rywalizację z Larrym Birdem, a Abdul-Jabbar po prostu robił swoje. Grał coraz mniej, więc jego notowania się pogorszyły i zdobywał 17,5 "oczka", 6,7 zbiórki, 2,6 asysty oraz 1,2 bloku. To nie przeszkodziło mu jednak wystąpić w siedemnastym meczu gwiazd w karierze, w tym jedenastym pod rząd. Lakersi radzili sobie natomiast znakomicie, osiągając w regular season kosmiczny bilans 65-17, dający bezdyskusyjne pierwsze miejsce nie tylko na Zachodzie, ale i w całej lidze. W play-off's nie zwalniali tempa i jak burza dotarli do wielkiego finału. W rywalizacji z Denver Nuggets, Golden State Warriors i Seattle SuperSonics doznali tylko jednej porażki, a w mistrzowskiej serii przeciwko Boston Celtics potrzebowali sześciu spotkań, żeby celebrować kolejny wielki sukces. Statystyki Kareema podczas meczów finałowych poszły znacząco w górę względem tych z rozgrywek zasadniczych, lecz Alcindor nie powtórzył osiągnięcia sprzed dwóch lat i statuetka MVP powędrowała tym razem w ręce Johnsona, który w spotkaniu numer cztery przechylił szalę zwycięstwa na stronę Jeziorowców wykonując przepiękny... "podniebny hak". Kiedy na parkiecie lepiej być nie mogło, to w prywatnym życiu Abdul-Jabbara miała miejsce prawdziwa burza. Koszykarz założył sprawę w sądzie swojemu byłemu agentowi, Tomowi Collinsowi, oskarżając go o oszustwo i żądając ponad pięćdziesięciu milionów dolarów odszkodowania. Mężczyzna miał niemal pełną kontrolę nad finansami legendarnego centra, inwestując pieniądze w nieruchomości oraz inne biznesy na terenie całych Stanów Zjednoczonych. Pojedyncze inwestycje okazały się rentowne, lecz większość z nich przyniosła ogromne straty. W sprawę zaangażowano ponad trzydzieści osób i korporacji zajmujących się oszustwami, zaniedbaniami oraz nadużyciami finansowymi, a Kareem wyznał, że interesy z Collinsem kosztowały go ponad dziewięć milionów "zielonych". Tymczasem mężczyzna odpierał wszelkie zarzuty, twierdząc że Abdul-Jabbar jest mu winien ponad trzysta tysięcy dolarów opłat i prowizji. Agent koszykarza nie znał umiaru. Pieniądze swojego klienta zainwestował m. in. w restaurację w Teksasie, hotel w Alabamie, dwa hotele i restaurację w Kalifornii, wynajem limuzyn czy towarowy dom maklerski. Mężczyzna reprezentował interesy nie tylko Kareema, ale również kilku innych zawodników NBA. W związku z tym wśród oszukanych znaleźli się też: Ralph Sampson, Terry Cummings, Alex English oraz Brad Davis. Oni wszyscy również stracili na tym spore sumy pieniędzy. Co ciekawe, English wytoczył sprawę nie Collinsowi, a... Abdul-Jabbarowi. Agent "pożyczył" bowiem z konta jego oraz Davisa po siedemdziesiąt pięć tysięcy dolarów na pokrycie wydatków środkowego Jeziorowców.
Związek Kareema z Cheryl Pistono nie przetrwał próby czasu. Para doczekała się syna Amira, ale po siedmiu wspólnie spędzonych latach każdy poszedł w swoją stronę. Rozstanie odbyło się w pokojowej atmosferze, choć kobieta również nigdy nie zapomni krzywd, które wyrządził jej... Tom Collins. - On nigdy mnie nie lubił - zwierza się i prawdopodobnie ma rację, bo po rozstaniu agent koszykarza udzielił wywiadu w prasie, w którym zarzucał kobiecie, że podczas związku z Abdul-Jabbarem wydała prawie osiemset tysięcy dolarów z jego majątku. Później natomiast napisał do niej list, w którym zarzekał się, że wie, iż Amir nie jest synem Kareema, i że postara się utwierdzić swojego klienta w przekonaniu o słuszności swych racji. W pewnym sensie mu się udało, ponieważ niedługo później wykonano testy krwi w celu potwierdzenia ojcostwa Alcindora. - To zakłamany i fałszywy człowiek - dodaje Pistono. - Ja zawsze pytałam: "Hej, poczekaj, a co to za facet ten Collins?". Kareem nigdy nie zadawał takich pytań, a ja tak. Właśnie dlatego Tom mnie nie lubił. W ogóle nie jestem zaskoczona, że on teraz mnie atakuje, bo przecież kogoś musi atakować.
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×