Trzy najgorsze dni w sezonie, ale wojna wciąż trwa! - rozmowa z Szymonem Szewczykiem, zawodnikiem AZS-u Koszalin

- Te emocje, które są w środku, powodują, że cię cały czas "nosi". Będziemy chcieli wyładować tę energię na rywalu w Radomiu - przyznaje Szymon Szewczyk.

Karol Wasiek
Karol Wasiek
Karol Wasiek: Jak upłynęły wam te trzy dni przerwy pomiędzy meczami. Jak wyglądają nastroje w drużynie przed najważniejszymi spotkaniami tego sezonu?

Szymon Szewczyk: Głowy na pewno nie są spuszczone. Wiadomo jednak, że każda porażka boli, ale także uczy. Z każdej przegranej można wyciągnąć wnioski. To były najgorsze trzy dni w tym sezonie. Nie tak każdy z nas to sobie wyobrażał. Nikt nie myślał o tym, że do Radomia będziemy jechali z bagażem dwóch porażek. Jednego jestem pewien - ta drużyna ma charakter i w tym momencie jest razem pod wieloma względami. Zdajemy sobie sprawę z tego, że zawiniliśmy i przegrywamy serię, ale wojna wciąż trwa. Będziemy robić wszystko, aby zmazać tę plamę. Jesteśmy skupieni na tym, żeby te dwa mecze zostały w naszych głowach jako pokora i lekcja na przyszłość.

Powiedziałeś, że drużyna jest teraz razem. To wcześniej nie zespół nie był zjednoczony? A może Goran Vrbanc wpływał negatywnie na atmosferę?

- Odpowiem w ten sposób - w autokarze do Radomia wszyscy zawodnicy jechali z wiarą i przekonaniem w zwycięstwo.

Jak zareagowaliście na spotkanie z zarządem klubu zaraz po zakończeniu spotkania?

- To prawda, że odbyło się takie spotkanie po meczu. Prezes przyszedł i powiedział to, co leżało mu na wątrobie. Ma do tego pełne prawo.
Czy AZS Koszalin przedłuży serię? Czy AZS Koszalin przedłuży serię?
Jak zareagowałeś na te słowa prezesa?

- Szczerze? Prezes nie musi mnie motywować, najlepiej robię to sam. Jestem takim typem człowiekiem. Nawet bez tej "wizytacji" miałem na tyle dużo nerwów, aby pokazać się z lepszej strony w kolejnych meczach. Tak samo miała większość zawodników z zespołu. Noc z niedzieli na poniedziałek była nieprzespana. Nie wiedzieliśmy do końca, co mamy ze sobą zrobić. Zasnąłem dopiero około czwartej nad ranem. Te emocje, które są w środku, powodują, że cię cały czas "nosi". Będziemy chcieli wyładować tę energię, którą mamy w środku, na rywalu w Radomiu.

Leszek Doliński, legenda AZS-u Koszalin, w rozmowie z naszym portalem powiedział takie zdanie: "Zawodnicy muszą wziąć się do pracy - mam nadzieję, że chcą to zrobić. Niech sobie usiądą przy piwku i powiedzą: "jak nie teraz, to kiedy?" Odbyliście takie spotkanie?

- Powiem szczerze, że pan Leszek Doliński grał w nieco innych czasach. W tym momencie sytuacja wygląda nieco inaczej. My naprawdę nie musimy spotykać się przy piwku, aby wyjaśnić pewne rzeczy. Możemy to zrobić w autokarze, a także przy obiedzie, czy na treningu, czy w szatni. Mogę zapewnić legendę koszalińskiej koszykówki, że odpowiednie rozmowy zostały przeprowadzone. Mam nadzieję, że to pomoże.

Trener Flevarakis mówi, że jesteście jak samochód bez paliwa. Faktycznie czujecie się tacy zmęczeni i kompletnie bez energii?

- Wolałbym się nie wypowiadać na te tematy, bo kiedy człowiek przegrywa, to można zwalać na różne rzeczy, a według mnie, nie jest to miejsce i czas, aby to robić. Jest tak, jak jest i trzeba się z tym pogodzić. Trzeba pokazać charakter i to, że chce się walczyć.

Rosa Radom jest taka dobra, czy wy zagraliście poniżej pewnego poziomu?

- Nie lekceważę przeciwnika, ponieważ te kilkanaście rzutów, które trafili przez ręce, to nie był przypadek. Oni nie rzucali z zamkniętymi oczami. To są zawodnicy, którzy potrafią to zrobić, wyegzekwować pewne zagrywki. Nasz poziom grania pozostawia wiele do życzenia i my zdajemy sobie z tego sprawę.

Wyobrażasz sobie taką sytuację, że w środę zakończycie już sezon?

- Nie. Dla całej drużyny najważniejszy jest środowy mecz i tyle. Nie ma czwartku, czy piątku. Jest po prostu środa.

Daniel Szymkiewicz - cichy bohater Rosy

Czy AZS Koszalin odwróci serię i wróci na piąty mecz do domu?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×