Wszystko układało się źle - wywiad z Konradem Wysockim, byłym skrzydłowym Anwilu

- Od samego początku wszystko tutaj układało się źle. Jak rozwiązaliśmy jeden problem, pojawiał się drugi - w długim i szczerym wywiadzie Konrad Wysocki opowiada o trudach sezonu w Anwilu Włocławek.

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski

Michał Fałkowski: Powiedziałeś kilka tygodni temu, gdy rozmawialiśmy po meczu z Treflem Sopot, że Anwil to najdziwniejszy zespół, w którym grałeś. Co miałeś konkretnie na myśli?

Konrad Wysocki: To, że od początku nic w tym zespole nie układało się dobrze. Najpierw był trener Niedbalski, ale po czterech meczach został zwolniony, potem problem z Brownem, czy go zostawić, czy zwolnić. W międzyczasie kontuzje kluczowych Polaków, ja doszedłem do zespołu, potem Andrea, była zmiana trenera. Brakowało nam stabilności. Dodatkowo, brakowało też kogoś kto pokazałby, w którą stronę ten klub i ten zespół mają iść. Jedno mówił klub, co innego słyszeliśmy od tych prezesów, którzy są wyżej, oczywiście swoje oczekiwania mieli kibice. Od początku ciążyła na nas presja. A gdy przegraliśmy kilka pierwszych meczów, to był absolutny dramat wokół nas. I to musiało na nas wpływać.
Włocławek to miejsce wysokich oczekiwań. Determinuje to historia.

- No ale w tym sezonie chyba wszyscy wiedzieli, że np. o medal nie będziemy walczyć. Na pewno jednak mogliśmy zrobić dużo więcej. W play-off powinniśmy grać na 100 procent, bo mieliśmy zawodników, którzy grać umieją, ale nie umieliśmy wyciągnąć z nich to, co najlepsze.

Ten zespół był dobrze zbudowany?

- Tak, ale można było zrobić to lepiej. Brakowało nam prawdziwego shootera. To znaczy on był, mówię o Piotrku Pamule, ale potem takiego kogoś brakowało.

Shootera? Myślałem, że w pierwszej kolejności klasycznej jedynki.

- No tak, ale trzeba pamiętać, że Deonta miał bardzo dobre mecze w tym sezonie. Tylko, że my potrzebowaliśmy skutecznego i będącego w dobrej formie fizycznej Deonty przez cały sezon, a on grał, jak to się mówi?

Chimerycznie?

- Tak. Up and down.

Jak z perspektywy końca sezonu oceniasz zwolnienie trenera Mariusza Niedbalskiego?

- Na pewno było na to za wcześnie. Oczywiście, 0-4 to nie był dobry początek, ale można było jeszcze poczekać. Mieliśmy łatwy kalendarz: Starogard Gdański, Dąbrowa Górnicza, Lublin, Tarnobrzeg. Trener Krunić przyszedł i zaczęliśmy grać lepiej. Bo my sami graliśmy lepiej? Na pewno. Ale też dlatego, że mieliśmy po prostu łatwiejszych rywali. Taka była jednak decyzja klubu, musieliśmy dać sobie radę. Ale czy ta zmiana wyszła na dobre? Trener Krunić i tak ostatecznie więcej meczów przegrał, niż wygrał (bilans 10-11 do momentu zwolnienia - przyp. M.F). Słaba gra nie była zatem tylko winą trenerów, ale również zawodników.

Twoją też?

- Oczywiście. Wszystkich.

Jaki to był sezon dla ciebie?

- Ciężki. Pamiętam pierwsze rozmowy, m.in. z tobą, zaraz gdy przyszedłem do Włocławka. Mówiłeś, że wymagania będą wobec mnie dużo wyższe, niż 10 minut i pięć punktów, jakie miałem w Oldenburgu. To na pewno robiło presję, ale myślę, że ostatecznie zagrałem dobry sezon. Zawsze jednak mogło być lepiej i ogółem nie byłem takim liderem, jakim chciałem być, mogłem też jeszcze bardziej naciskać na ten zespół, żeby grał lepiej.  Problem w tym, że początek był ciężki, a potem doszły jeszcze problemy finansowe i poczułem, że niektórych chłopaków tracimy.

Czy Anwil podniesie się z kolan i w przyszłym sezonie wróci do play-off?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×