AZS świetnie się rozwija - rozmowa z Sekiem Henrym, byłym graczem AZS-u Koszalin

- Jestem dumny, że klub tak znakomicie się rozwija. Widzę, że drużyna jest w bardzo dobrej sytuacji przed play-offami - mówi nam Sek Henry, były zawodnik AZS-u Koszalin.

Karol Wasiek
Karol Wasiek
Karol Wasiek: Jak zbierałem opinię na twój temat wśród koszalińskich działaczy, czy kibiców, to oni wciąż ciebie pamiętają. Też dochodzą do ciebie takie sygnały?

Sek Henry: O tak! Kibice z Koszalina są świetni! Cały czas do mnie piszą. Często wywiązuje się z tego dłuższa dyskusja i rozmawiamy o starych czasach. Bardzo dziękuję im za pamięć i za to, że mnie tak dzielnie wspierali w lepszych i gorszych momentach.

Śledzisz to, co dzieje się z koszalińskim klubem?

- Pewnie, że tak. Jestem dumny, że klub tak znakomicie się rozwija. Widzę, że drużyna jest w bardzo dobrej sytuacji przed play-offami. Wielu świetnych zawodników jest w tym zespole w tym sezonie. Działacze pokusili się o kilka bardzo interesujących nazwisk, które robią różnicę. Chociaż cały czas zastanawiam się, dlaczego władze klubu pożegnały się z Igorem Miliciciem.

Na pewno nie zadecydowały o tym względy sportowe, bo AZS miał bilans 18:8.

- No właśnie i to mnie bardzo dziwi, bo znam dobrze Igora i wiem, że to świetny gość. Ale czasami w życiu różne rzeczy się dzieją i nie jesteś w stanie wszystko przewidzieć. Trzeba zaakceptować. Ciekawostką jest fakt, że w tym sezonie miałem w ogóle z nim okazję porozmawiać. Igor mówił mi, żebym cały czas grał, tak jak najlepiej potrafię.

Jak wspominasz okres pobytu w Koszalinie? Masz z tym miejsce tylko pozytywnie myśli, czy wręcz przeciwnie? Sytuacją z dopingiem i późniejszą dyskwalifikacją jakoś na to wpłynęły?

- Wiesz, nie da się o wszystkim zapomnieć w kilka miesięcy. Ta cała sytuacja cały czas we mnie siedzi, ale jednocześnie wiele mnie nauczyła. Nie mogłem grać przez kilka miesięcy i tego basketu na najwyższym poziomie bardzo mi brakowało. Nie zasłużyłem na to.
Sek Henry: Włoska liga jest inna od polskiej Sek Henry: Włoska liga jest inna od polskiej
 Porozmawiajmy chwilę o tobie. Dlaczego zmieniłeś klub w trakcie sezonu w lidze włoskiej?

- W moim pierwszym klubie, Enel Brindisi, nie czułem się najlepiej. Nie potrafiłem dopasować się do tego zespołu. To była drużyna, przed którą stawiano wielkie cele i to dało się wyczuć od samego początku. Duża presja ciążyła na moim byłym trenerze. Moje nazwisko jeszcze wiele we Włoszech wówczas nie znaczyło i wielu ludzi mojego byłego szkoleniowca z tego powodu krytykowało. Pewnego dnia działacze klubu znaleźli na rynku gracza o "większym" nazwisku od mojego i postanowili mnie wymienić. Pierwszy raz spotkałem się z taką sytuacją. Bardzo mnie to zabolało, ale starałem się to jakoś zrozumieć. Koszykówka to przecież jeden wielki biznes. W nowym otoczeniu czuję się bardzo dobrze i nie żałuję, że tak wyszło.

Włoska liga odbiega poziomem od polskiej?

- To na pewno inna liga. Jest tutaj wielu atletów, którzy korzystają ze swoich nieprzeciętnych warunków fizycznych. Musisz się szybko przyzwyczaić, jeśli nie chcesz wypaść z rytmu.

Wrócisz jeszcze do Koszalina? Masz takie zamiary w przyszłości?

- Moim podstawowym celem jest to, aby grać w Eurolidze. Bardzo chcę wystąpić w tych rozgrywkach. Wiem, że w Koszalinie myślą o grze w europejskich pucharach. Jeśli zespół przystąpiłby np. do Pucharu Europy, to chętnie ponownie zamelduję się w lidze polskiej i Koszalinie. Nie zastanawiałbym się nad tym długo, ponieważ świetnie wspominam to miejsce. Kibice są znakomici, liga wyrównana. Zresztą Koszalin to ładne miasto. Jest wiele miejsce, które wspominam z sentymentem.

Wierzę, że wspólnie osiągniemy cel - rozmowa z Kostasem Flevarakisem, trenerem AZS-u Koszalin

Czy Sek Henry wróci jeszcze do Koszalina?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×