Wiślaczki krok od złota - relacja z meczu Artego Bydgoszcz - Wisła Can-Pack Kraków

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Wisła Can-Pack Kraków nie bez problemów uporały się na wyjeździe z Artego Bydgoszcz. Koszykarki z Krakowa potrzebują już tylko jednego zwycięstwa do obrony tytułu mistrza Polski.

Piątkowy pojedynek finałowy wyjątkowo odbywał się w bydgoskiej hali Łuczniczka. Organizatorzy spodziewali się wysokiej frekwencji i się nie pomylili. Mecz na żywo oglądany był przez około 4000 osób. Z pewnością kibice spragnieni finałowych emocji nie zmieściliby się w typowo koszykarskiej Artego Arenie. I trzeba przyznać, że piątkowy pojedynek nie zawiódł fanów. Spotkanie nie obfitowało w efektowne ofensywne akcje, ale za to mecz był zacięty i obfitował w twarde, fizyczne pojedynki. [ad=rectangle]   Początkowe minuty należały do zespołu Artego Bydgoszcz. Niesione dopingiem swoich fanów gospodynie rozpoczęły pojedynek od zdobycia ośmiu oczek z rzędu. Wisła Can Pack Kraków wyglądała na zaskoczoną taką postawą bydgoszczanek. Dopiero przerwa wzięta przez trenera Stefana Svitka sprawiła, że faworyzowane zawodniczki z Małopolski zaczęły toczyć twardą walkę z rywalem. Pięć oczek z rzędu rzuciła Cristina Ouvina i przewaga zespołu z Bydgoszczy zmalała do stanu 16:14.

Dopiero w drugiej kwarcie krakowianki pierwszy raz wyszły na prowadzenie. Zawodniczki ze stolicy Małopolski odrabiały głównie dzięki skutecznie wykonywanym rzutom wolnym. Wisła Can-Pack Kraków zacieśniła grę w obronie i zatrzymała gospodynie. Na przerwę obydwie drużyny 30:27 dla gości.

- Pamiętam, że grałyśmy z Artego Bydgoszcz w kurniku. Teraz przyjechałyśmy na finał i jest coś wielkiego, na światowym poziomie. Cieszę się, że tak wyglądały finały - powiedziała tuż po spotkaniu Justyna Żurowska - Cegielska.

Po przerwie na parkiecie trwała bardzo wyrównana walka. Chociaż trzeba przyznać, że inicjatywa leżała po stronie gości. W połowie trzeciej kwarty jedyny raz w tym pojedynku przewaga drużyny z Krakowa była dwucyfrowa. Zespół z Bydgoszczy cały czas był krok za rywalem, który nie mógł liczyć na łatwe akcje.

- Brakowało nam centrymentrów pod koszem. Mamy tylko dwie zawodniczki podkoszowe. Są to: Martyna Koc i Amisha Carter, które nie są środkowymi tylko silnymi skrzydłowymi. Noel Kuin z konieczności gra na pozycji numer cztery, ale to typowa trójka - zauważył na pomeczowej konferencji trener Tomasz Herkt.

Koszykarki Artego Bydgoszcz w samej końcówce miały jeszcze szansę na wyjście na prowadzenie. Jednak bydgoszczanki nie trafiły dwóch bardzo prostych rzutów będąc pod samym koszem i przez to krakowianki spokojnie mogły rozegrać ostatnie akcje. Na dodatek na boisku pojawić się nie mogła już Darxia Morris, która do momentu zejścia była czołową postacią bydgoskiej ekipy. Ostatecznie gospodynie przegrały piątkowy mecz 49:55. Czwarte spotkanie tej serii zaplanowano na sobotę. Pojedynek rozpocznie się o nietypowej godzinie - 11:45.

Artego Bydgoszcz - Wisła Can Pack Kraków 49:55 (20:14, 7:16, 10:15, 12:10) Artego:

Carter 14, Morris 13, McBride 11, Kuin 6, Koc 5. Wisła Can Pack:

Vandersloot 11, Ouvina 10, Żurowska-Cegielska 10, Lavender 10, Quigley 7, Ziętara 3, Petronyte 2, Abdi 2.

Stan rywalizacji: 2:1 dla Wisły Can-Pack Kraków (gra toczy się do 3 zwycięstw)

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (2)
286dx
24.04.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Byłem widziałem, słaba skuteczność rzutów zwłaszcza za 3 i niedziałający blok a na dodatek masa fauli. No cóż będzie jutro srebro pewnie, które będzie dużym sukcesem.  
wojtek bydgoszcz
24.04.2015
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Bylem widzialem Wiselka byla lepsza miala pomysl na Artego mecz walki ale skutecznosc bardzo slaba fajny doping i oprawa kibicow