Stelmet rzutem na taśmę ograł Jezioro! Tarnobrzeżanie postraszyli wicemistrza

Niespełna pięć minut przed końcem Jezioro miało zwycięstwo na wyciągnięcie ręki, ale... je wypuścił. Stelmet wyszedł z ogromnych tarapatów i wciąż jest niepokonany na własnym parkiecie.

Patryk Kurkowski
Patryk Kurkowski

Ten, kto spodziewał się, że zielonogórzanie szybko spuszczą łomot przeciwnikowi, ten się przeliczył. Jezioro bywa chimeryczne i po raz kolejny to potwierdziło. Ostatnio nie miało nic do powiedzenia w starciu z Treflem, a teraz walczyło z wicemistrzem Polski. I to z całkiem niezłym skutkiem.

W każdym razie tarnobrzeżanie mieli udany początek. Nic dziwnego, skoro dobrze prezentowali się w ataku. Zespół Zbigniewa Pyszniaka w pierwszych minutach był nad wyraz skuteczny, wskutek czego zdołał nawet objąć prowadzenie. W piątej minucie przewaga gości wynosiła już sześć punktów, ale potem pojawiły się problem.
Drużyna z Podkarpacia straciła animusz. Stelmet zaczął bowiem dominować w strefie podkoszowej i mimo sporych trudności zdołał w miarę szybko doprowadzić do wyrównania, a później wykonać nawet kolejny krok. To akurat spora zasługa Przemysława Zamojskiego. Doświadczony zawodnik trafił w ważnym momencie dwa rzuty z dystansu, co znacząco poprawiło sytuację ekipy z Winnego Grodu.

Ale Stelmet na początku drugiej kwarty znowu miał słabszy fragment. Przez blisko trzy minuty gracze Sasy Filipovskiego nie potrafili powiększyć swojego dorobku. Jezioro ponownie zdołało uciec na kilka "oczek", ale wicemistrzowie nie mieli problemów z odzyskaniem kontroli. Tym razem za sprawą Aarona Cela.

28-letni zawodnik już w pierwszej kwarcie błysnął skutecznością, ale w drugiej spisał się jeszcze lepiej i ostatecznie do przerwy miał na swoim koncie 13 punktów. W wielkim stopniu przyczynił się do tego, iż zielonogórzanie schodzili na przerwę - biorąc pod uwagę niski wynik - wyraźnie prowadząc.

Sytuacja znacząco zmieniła się po przerwie. Tarnobrzeżanie wcale nie dali za wygraną. Wprost przeciwnie. Zaatakowali jeszcze mocniej i zniwelowali dystans do przeciwnika. Nieoczekiwanie świetnie w trzeciej kwarcie spisał się Jakub Patoka, który dobrze grał w strefie podkoszowej i miał spory wpływ na to, że goście wrócili do walki o zwycięstwo.

I nie były to słowa na wyrost. W czwartej odsłonie zawodnicy Pyszniaka zrobili ogromny krok w stronę zwycięstwa. W 36 minucie meczu prowadzili bowiem różnicą aż siedmiu punktów i wyglądali znacznie lepiej niż drużyna z Winnego Grodu. Gospodarzom brakowało po prostu skuteczności, bo większość koszykarzy zawodziła.

Wicemistrzowie znaleźli się w ogromnych tarapatach, ale za sprawą Russella Robinsona i Quintona Hosleya zdołali odnieść zwycięstwo. Przyszło im to jednak z ogromnym trudem. Prawdę mówiąc niewiele zabrakło, aby twierdza upadła. I to z wielkim hukiem. W ekipie wicemistrza double-double zaliczyli Cel i Hosley. Pierwszy uzbierał ostatecznie 15 punktów i 12 zbiórek, drugi 12 punktów, 10 zbiórek oraz 6 asyst. U gości dobrze spisali się Craig Williams, który zdobył 18 punktów i dołożył 8 zebranych piłek, i Josh Miller, autor 12 "oczek" i aż 10 asyst.

Stelmet Zielona Góra - Jezioro Tarnobrzeg 71:65 (18:18, 19:12, 14:20, 20:15)

Stelmet: Cel 15, Hosley 12, Robinson 9, Zamojski 8, Chanas 8, Hrycaniuk 7, Koszarek 7, Lalić 5, Pełka 0.

Jezioro: Williams 18, Miller 12, Wysocki 12, Patoka 11, Wall 9, Morawiec 3, Pandura 0, Wojdyr 0.

Kto powinien zostać MVP meczu?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×