Rewanż Los Angeles Clippers, Nikola Mirotic to za mało

Osłabionym Chicago Bulls nie udało się obronić United Center przed najeźdźcami z Hollywood. LA Clippers zdominowali gospodarzy w czwartej kwarcie, gdzie 16 na 17 punktów Byków zdobył Nikola Mirotic.

Patryk Pankowiak
Patryk Pankowiak
Rządni rewanżu za dotkliwą porażkę z listopada ubiegłego roku LA Clippers rozpoczęli niedzielne widowisko z wysokiego pułapu. Podopieczni Doca Riversa już po 12. minutach gry przewodzili 26:18 i nic nie zwiastowało wówczas zbliżających się kłopotów. Te nadeszły na początku drugiej kwarty, kiedy znak do ataku dał swojej drużynie Nikola Mirotić, a Chicago Bulls zaliczyli serię 9:0.
Przed rozpoczęciem decydującego rozdania żadna z ekip nie była bliżej końcowego sukcesu. W międzyczasie kontuzji łokcia doznał jeszcze Jimmy Butler i gospodarze z United Center musieli radzić sobie nie tylko bez Derricka Rose'a i Taja Gibsona, ale również swojego utalentowanego skrzydłowego.

Ciężar zdobywania punktów wziął na swoje barki hiszpański zawodnik pochodzący z Czarnogóry. Gdy Mirotic popisał się skuteczną akcją z faulem przeciwnika, Bulls doprowadzili nawet do stanu 76:73. Jak się później okazało, był to jednak ostatni pozytyw z niedzielnego występu Byków. Gospodarzom chwilę później przydarzył się przestój - blisko 3 minuty bez celnego rzutu, który momentalnie wykorzystali rywale.

W końcówce Tom Thibodeau nakazał swoim podopiecznym stosować taktykę hack-a-Jordan, wysyłając środkowego LA Clippers na linię prób osobistych, ale nie przyniosło to zamierzonych korzyści. Crunch time pod swoje dyktando rozegrali przyjezdni z Hollywood, którzy ostatecznie ograli Bulls 96:86.

W czwartej kwarcie 16 na 17 punktów miejscowych zdobył Nikola Mirotic. 24-letni żółtodziób skompletował w sumie 29 oczek i 9 zbiórek w 31 minut, lecz nie dostał odpowiedniego wsparcia ze strony kolegów.

Słabe zawody rozegrał między innymi Pau Gasol. Hiszpan umieścił w koszu tylko 2 na 13 oddanych prób z pola, a wszystkie swoje 7 rzutów z gry przestrzelił z kolei Kirk Hinrich. Bulls osiągnęli w tym elemencie fatalne 31-procent celności. Porażka w starciu z Clippers sprawiła, że drużyna ze stanu Illinois spadła w tabeli Konferencji Wschodniej na 4. pozycję. Taki sam bilans co Byki (37-23) mają Cleveland Cavaliers, a o jeden mecz mniej przegrali wiceliderzy, Toronto Raptors.

W szeregach zwycięzców nie do zatrzymania był Chris Paul. Rozgrywający zdobył 28 punktów (12/19 z gry), 5 zbiórek oraz 12 asyst i poprowadził zespół z Los Angeles do 39. zwycięstwa w trwających rozgrywkach. Ważną cegiełkę dorzucił też DeAndre Jordan, który uzbierał 9 oczek i zebrał z tablic 26 piłek!

Chicago Bulls - Los Angeles Clippers 86:96 (18:26, 23:17, 28:26, 17:27)
(Mirotic 29, Brooks 14, Noah 13, Snell 13 - Paul 28, Crawford 16, Hawes 14)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×