W tym roku nie kontraktujemy graczy "na zapas" - rozmowa z Januszem Jasińskim, właścicielem Stelmetu ZIelona Góra

- My w tym roku, jak każdy pewnie zauważył, nie kontraktujemy zawodników "na zapas". Każdy ruch jest bardzo przemyślany - mówi nam Janusz Jasiński, właściciel Stelmetu Zielona Góra.

Karol Wasiek
Karol Wasiek
Karol Wasiek: Jak smakuje zwycięstwo w Pucharze Polski? Tego trofeum jeszcze w waszej gablocie nie było...

Janusz Jasiński: To prawda. Ciekawostką jest fakt, że najbliżej byliśmy tego trofeum cztery lata temu we własnej hali. Wówczas przegraliśmy w finale z Treflem Sopot. Okazaliśmy się wówczas bardzo gościnni. Następne dwa sezony poświęciliśmy przede wszystkim pucharom europejskim. Łączenie gry na dwóch frontach nie jest łatwą sprawą. Nasze skupienie było nieco gdzie indziej.

W poprzednim sezonie przegraliście w Tarnobrzegu, co było wówczas wielką sensacją.

- Wstydu się trochę najedliśmy. W tym roku powiedzieliśmy sobie, że czas w końcu wywalczyć ten puchar. Widać, że drużyna solidnie funkcjonuje, jest w formie. Atmosfera w zespole jest bardzo dobra. Wydaje mi się, że te czynniki zadecydowały o naszym zwycięstwie, ponieważ sam turniej był bardzo trudny.

Już po pierwszym meczu mogliście jechać do Zielonej Góry.

- To prawda. Gdyby Łukasz Wiśniewski trafił ostatni rzut, to już by nas w tym turnieju nie było. Rozgrywki o Puchar Polski oglądalibyśmy w telewizji. To był naprawdę trudny turniej. W sobotę wysoko pokonaliśmy AZS Koszalin, ale to z boku tak łatwo wyglądało. Trener cały czas nerwowo przechadzał się wokół ławki rezerwowych - chyba miał w pamięci ten mecz z 8 lutego, kiedy to przegraliśmy wygrany mecz. W niedzielę jeszcze inny scenariusz. My odrabialiśmy straty, ale udało się nam zwyciężyć po nieco szalonej końcówce. Mnie osobiście cieszy fakt, że takie indywidualności, jak Mike Taylor, pokazują, że w tej lidze jeszcze dużo będzie się działo.

Podoba się panu formuła Pucharu Polski?

- Formuła mi się podoba, ale cały czas myślę, że trzeba wrócić do zespołów z 1.ligi i 2.ligi. To musi być formuła Pucharu Polski, czyli wszystkich zespołów. Oczywiście na końcu i tak najprawdopodobniej będą zespoły z Tauron Basket Ligi, bo to jest pewna różnica poziomów, jakości zawodników, doświadczenia i ogrania. Sam turniej był bardzo dobrze zorganizowany, trzeba pochwalić gospodarzy. Szkoda, że zespoły trójmiejskie tak szybko odpadły. To się nieco odbiło na zainteresowaniu w mieście tymi rozgrywkami. Myślę, że gdyby taki finał odbywał się w Zielonej Górze, to spokojnie na trybunach pojawiłby się komplet widzów.
Janusz Jasiński: Wszystkie pieniądze powinny być przeznaczone na telewizję Janusz Jasiński: Wszystkie pieniądze powinny być przeznaczone na telewizję
Mówi się, że sam turniej był dobrze zorganizowany, ale zawiodła promocja. Nie ma co ukrywać, że frekwencja nikogo na kolana nie powaliła...

- To jest generalny problem, jak ściągnąć ludzi w danym mieście na mecz drużyn, które są z innych ośrodków. Nie jestem w stanie powiedzieć, czy promocja była dobra, czy zła. Ja przyjechałem do Gdyni w piątek i nie wiem, co działo się wcześniej w Trójmieście. Myślę, że akurat ten ośrodek jest zakochany w koszykówce.

Wracając jeszcze do kwestii realizacji turnieju. Żałuję, że tylko jeden mecz był telewizyjny. Półfinały były bardzo zacięte i miało sporo jakości. Nie ukrywam, że ja jestem maniakiem tego, aby jak najwięcej meczów było pokazywanych w telewizji. Jak nas nie będzie w telewizji, to w ogóle nikt nie będzie słyszał o naszym istnieniu. Kto w dzisiejszym świecie nie jest w telewizji bądź w internecie, ten nie istnieje. To jest prosta zależność. Wszystkie pieniądze, jeśli chodzi o promocję, powinny zostać przeznaczone na telewizję.

Po cichu liczył pan na finał z PGE Turowem Zgorzelec?

- Gdyby ktoś zadał mi takie pytanie miesiąc temu, to z pewnością odparłbym, że PGE Turów będzie w finale. Widać jednak, że miesiąc w koszykówce to bardzo długi okres i wszystko może się wydarzyć. Dzisiaj sytuacja jest jaka jest. Myślę, że Rosa nieprzypadkowo znalazła się w wielkim finale. Tydzień temu bezapelacyjnie pokonała na własnym parkiecie PGE Turów.

Odchodząc nieco od tematu Pucharu Polski, jestem ciekaw, jak pan zareagował na wywiad z Quintonem Hosleyem, który okazał się w niedzielę na łamach naszego portalu. Był pan zaskoczony?

- Szczerze? To były bardzo mądre i wyważone stwierdzenia ze strony Quintona. On powiedział prawdę i ja się z nim zgadzam. Dlatego my w tym roku, jak każdy pewnie zauważył, nie kontraktujemy zawodników "na zapas". Każdy ruch jest bardzo przemyślany, a nawet mogę powiedzieć, że delikatnie konsultowany z zespołem.

Czyli żadnego wzburzenia na słowa Quintona nie było?

- W żadnym wypadku. Quinton jest profesjonalistą w każdym calu. My również zachowujemy się profesjonalnie wobec niego. On jest bardzo inteligentnym zawodnikiem, ale z takimi ludźmi są problemy (śmiech). Wiadomo, że kwestia finansowa jest najtrudniejsza w sporcie, ale trzeba to tak umiejętnie posterować, aby to nie był jedyny czynnik, który łączy tych chłopaków.


Najpierw uporządkuj sytuację, później kontraktuj kolejnych graczy - rozmowa z Quintonem Hosleyem, graczem Stelmetu

Czy Stelmet Zielona Góra w następnym roku zagra w Eurolidze?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×