Niespodziewany powrót Johna Turka

Pierwotnie John Turek miał wrócić na spotkanie z Wikaną Startem Lublin, ale Amerykanin dość niespodziewanie na parkiecie pojawił się już w trakcie meczu z Asseco Gdynia.

Karol Wasiek
Karol Wasiek

- W ostatnim momencie wypadł nam Robert Witka, który miał drobne problemy ze zdrowiem. Zdecydowaliśmy się na to, żeby dać mu jeden-dwa dni wolnego, tak aby jego noga była w jak najlepszym stanie. Chodzi na zabiegi, rehabilituje się. W takim wypadku potrzebowaliśmy po prostu Johna do rotacji - przyznaje Wojciech Kamiński, opiekun Rosy Radom.

John Turek w pierwszym meczu po powrocie jednak nie zachwycił. W ciągu ośmiu minut na parkiecie zdobył dwa punkty i miał tyle samo zbiórek. - John trenuje już z nami od jakiegoś czasu. Małymi kroczkami będziemy go wprowadzali do zespołu. Jest troszkę zapuszczony, ale to z racji tego, że nie był w rytmie meczowym. Wróci do swojej gry - dodaje trener Kamiński, który jednocześnie zaznacza, że Amerykanin będzie musiał udowodnić swoją przydatność do zespołu.

Nikt mu "za darmo" miejsca w składzie nie odda. Pod jego nieobecność dobrze prezentowali się Uros Mirkovic i Kim Adams.

- Podkreślałem już to niejednokrotnie, wygraliśmy bez Johna kilka meczów i on nie musi od razu wrócić do swojej roli, którą pełnił wcześniej. Powoli musi odbudować miejsce. To jest zawodnik ważny dla naszego zespołu - zaznacza opiekun Rosy.


W Turowie byłem jednym z wielu, w Rosie jest inaczej - rozmowa z Mikem Taylorem, zawodnikiem Rosy Radom

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×