Filip Zegzuła: Nie traciliśmy koncentracji

Młody obwodowy rezerw Rosy był jednym z głównych autorów zwycięstwa nad Spójnią, już piątego z rzędu w wykonaniu beniaminka. - Koledzy kreowali mi pozycje rzutowe - powiedział zdobywca 23 punktów.

Piotr Dobrowolski
Piotr Dobrowolski
Młodzi zawodnicy ACK UTH Rosy odnieśli piąte już z rzędu zwycięstwo w rozgrywkach pierwszej ligi. Tym razem pokonali Spójnię 96:75. W szeregach beniaminka wyróżniło się kilku graczy, w tym Filip Zegzuła, który od dłuższego czasu prezentuje bardzo wysoką dyspozycję.
W niedzielny wieczór zdobył 23 punkty, notując skuteczność z gry na poziomie 61,5 proc. (6/7 "za dwa" i 2/6 z dystansu). Dołożył do tego 5 zbiórek i 4 asysty. - Cieszę się, że akurat mi wpadało i koledzy kreowali mi pozycje rzutowe - powiedział skromnie po starciu siedemnastej kolejki.Radomianie od pierwszych akcji narzucili stargardzianom swoje tempo gry. Już po premierowej odsłonie prowadzili 31:18, niemal "ustawiając" mecz. - To prawda, pierwsza kwarta w naszym wykonaniu była dobra, byliśmy bardzo skuteczni. Na szczęście nie traciliśmy koncentracji i przez cały mecz graliśmy agresywnie w obronie oraz efektownie w ataku - podkreślił 20-latek.
Zegzuła i koledzy grali w niedzielę efektownie Zegzuła i koledzy grali w niedzielę efektownie
Później podopieczni Karola Gutkowskiego jeszcze powiększyli przewagę. Nie ukrywali, iż chcieli zrewanżować się rywalom za porażkę w Stargardzie Szczecińskim. - Mieliśmy w głowach mecz z pierwszej rundy, przegraliśmy na wyjeździe różnicą szesnastu punktów, więc pasowało nam wygrać większą ilością punktów - przyznał Zegzuła.

Rezerwy Rosy pną się w górę tabeli. Obecnie znajdują się już na piątym miejscu z dorobkiem 27 "oczek". Przedsezonowym celem było znalezienie się w czołowej "ósemce", gwarantującej start w fazie play-off. A jak wiadomo, apetyt rośnie w miarę jedzenia. - Oczywiście, że cieszymy się, gdy wygrywamy, lecz cel postawiony przed sezonem nie uległ zmianie. Celem naszym jest gra w play-off, gdy sobie już to zagwarantujemy, będziemy na bieżąco myśleć o każdym następnym meczu - zakończył rzucający.

Karol Gutkowski: Na własnym parkiecie jesteśmy bardzo groźni

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×