Wojciech Wieczorek: Nie da się grać w taki sposób z drużyną takiego kalibru jak Stelmet

Koszykarze dąbrowskiego MKS-u po wyjazdowej serii meczów wrócili do własnej hali. Ich przeciwnikiem był Stelmet, który pokazał na parkiecie różnicę dzielącą go od beniaminka z Dębowego Miasta.

Olga Krzysztofik
Olga Krzysztofik
Po tym jak Zagłębiacy dwa razy z rzędu wydarli z rąk faworytów zwycięstwa (najpierw pokonali 87:78 WKS Śląsk Wrocław, a potem 75:72 Asseco Gdynia), udali się na serię wyjazdowych spotkań, w trakcie której zmierzyli się z King Wilkami Morskimi Szczecin, AZS-em Koszalin oraz Treflem Sopot. Zespół wrócił do domu z bilansem 2-1, gdyż wygrał z King Wilkami Morskimi oraz Treflem.
Dla dąbrowian powrót do własnej hali nie był udany. O ile w premierowej kwarcie byli oni w stanie walczyć ze Stelmetem Zielona Góra jak równy z równym, o tyle w drugiej części spotkania przyjezdni mieli o wiele łatwiejsze zadanie zdobywania punktów. W tej odsłonie zielonogórzanie triumfowali 22:10, a w całym pojedynku 76:63. - Stelmet pokazał nam poziom, do którego musimy dążyć, nad czym musimy pracować, aby nasza gra była jeszcze lepsza. Zrobiliśmy wszystko, żeby przygotować się do tego meczu jak najlepiej. W pierwszej kwarcie udało nam się dotrzymać kroku rywalom, natomiast katastrofalna w naszym wykonaniu okazała się druga odsłona, w której przez pięć minut zdobyliśmy tylko pięć punktów. Myślę, że nie mieliśmy pomysłu na grę, wkradło się zbyt dużo zamieszania, nieporządku w grze ofensywnej. Dodatkowo mieliśmy problem z obroną pick and rolla. To były rzeczy, które spowodowały, że straciliśmy kontakt z przeciwnikami. Stelmet zaczął grać bardzo spokojnie, bez presji i budował swoją przewagę - wyjaśnił przyczyny słabej drugiej kwarty w wykonaniu swoich podopiecznych Wojciech Wieczorek.

Wśród graczy MKS-u Dąbrowa Górnicza zdecydowanymi liderami byli Myles McKay oraz Dalton Pepper, którzy zdobyli po 17 punktów. Następny najlepiej punktujący koszykarz zapisał na swoim koncie 9 "oczek", a był to Ken Brown. Solidarność zawodnicy z Dębowego Miasta wykazali w stratach, łącznie popełnili ich 25, a najwięcej McKay (6 strat). Zielonogórzanie wykorzystali słabość przeciwników, zdobywając 31 punktów po ich stratach.

- Decydującą rzeczą było to, że mieliśmy 25 strat. Nie przypominam sobie, żebyśmy w ostatnim czasie popełnili tak dużo strat. One rozłożyły się równomiernie na kilku zawodników, w związku z tym w tym momencie możemy mieć pretensje tylko i wyłącznie do siebie. Nie da się grać w taki sposób z drużyną takiego kalibru jak Stelmet - ocenił Wieczorek.

Ci, którzy liczyli na kolejną efektowną i efektywną pogoń Zagłębiaków zawiedli się. Do końca spotkania obraz gry nie uległ zbyt dużej zmianie. - Właściwie w trzeciej kwarcie było już po meczu. Ten nasz ambitny, nagły zryw spowodował to, że różnica zmalała do kilkunastu punktów, ale założyliśmy sobie, że zrobimy wszystko, by w swojej hali nie zafundować naszym kibicom porażki różnicą większą niż 15-20 punktów. To był już cel w ostatniej kwarcie. Wiem, że każdy powinien wierzyć w zwycięstwo do końca, natomiast w tym momencie chyba wszyscy widzieli ile nam brakuje do zespołu typu Stelmet Zielona Góra, który jest drużyną pucharów europejskich, i nad czym musimy pracować - powiedział szkoleniowiec beniaminka.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×