Przemysław Zamojski: Filipovski kazał nam zachować spokój

W środę Stelmet Zielona Góra po raz drugi wygrał mecz w bieżącym sezonie Pucharu Europy. Biało-zieloni pokonali we własnej hali Pinar Karsiyakę 71:69.

Dawid Borek
Dawid Borek

Dla Stelmetu Zielona Góra osiem punktów wywalczył Przemysław Zamojski, który od jakiegoś czasu boryka się z przeziębieniem. Mimo choroby, rzucający w środę spędził na parkiecie niespełna 30 minut. - Ta choroba już się ciągnie przez trzy tygodnie. Mam mocny kaszel, zaraziłem się od dzieci i nie mogę się z niego wyleczyć. Na boisku się o tym jednak nie myśli - liczy się wtedy tylko zwycięstwo - przyznał "Zamoj".

Wicemistrzowie Polski schodzili do szatni z dziewięciopunktową zaliczką, a pewnym momencie biało-zieloni prowadzili różnicą nawet 14 oczek. W trzeciej kwarcie Pinarowi Karsiyaka udało się jednak odrobić straty i nawet wyjść na kilkupunktowe prowadzenie. - Mieliśmy kilka trudnych sytuacji, pojawiło się trochę głupich decyzji w ataku, straty, szybka kontra rywala i tak roztrwoniliśmy tę przewagę. Trener zachował jednak spokój i myślę, że to było kluczowe. Wiadomo, że pojawiło się kilka ostrych słów, ale Filipovski kazał nam zachować spokój, grać swoje i wierzyć w to, że jeszcze ten mecz wygramy - skomentował niespełna 28-latek.

Konfrontacja z tureckim zespołem była dla Stelmetu ostatnim meczem Pucharu Europy przed własną publicznością w bieżącym sezonie. - Chcieliśmy, by kibice zobaczyli wygrany, ostatni mecz w naszej hali i to się udało. Mam nadzieję, że na otarcie łez uda nam się jeszcze wygrać na wyjeździe w Ventspils - zakończył Zamojski.

Stelmet Zielona Góra - Pinar Karsiyaka 71:69

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×