Kyle Shiloh: Gdybym miał wolną pozycję, to bym trafił

Kyle Shiloh nie trafił bardzo ważnego rzutu w końcówce spotkania, przez co zespół Energi Czarnych nie zdołał "dopaść" Trefla Sopot. - Nie potrafiłem minąć Leończyka - mówi Amerykanin.

Karol Wasiek
Karol Wasiek

Na 30 sekund przed końcem spotkania, kiedy Trefl Sopot prowadził dwoma punktami, piłkę w rękach miał Kyle Shiloh - lider słupskiego zespołu był agresywnie kryty przez Pawła Leończyka. Polski skrzydłowy świetnie zagrał w obronie i nie dał się minąć amerykańskiemu rzucającemu. Shiloh co prawda oddał rzut, ale nie doleciał on nawet do obręczy. Później słupszczanie mieli jeszcze swoje okazje, ale nie potrafili oddać celnego rzutu do sopockiego kosza. Po meczu Amerykanin wziął winę na siebie.

- Gdybym wykreował sobie wówczas wolną pozycję, to z pewnością bym trafił. Jestem o tym przekonany. Przeciwnik nie dał się jednak minąć. Zagrał świetnie w obronie - mówił Shiloh, który i tak był najlepszym strzelcem słupskiego zespołu. Amerykanin w ciągu 37 minut na parkiecie zdobył 16 punktów.

Do przerwy wszystko idealnie układało się dla słupszczan, którzy ograniczyli ofensywne atuty Trefla i prowadzili 29:21. Jednak w trzeciej kwarcie sprawy zaczęły się wymykać gospodarzom i goście zaczęli stopniowo odrabiać straty.
Kyle Shiloh jest liderem ekipy ze Słupska Kyle Shiloh jest liderem ekipy ze Słupska
- Daliśmy się rozpędzić ekipie z Sopotu, która złapała wiatr w żagle i zaczęła prezentować się naprawdę wyśmienicie. Należą im się gratulacje. Aczkolwiek uważam, że to my daliśmy sobie zabrać to zwycięstwo. Popełnialiśmy fatalne straty, które zaważyły o tej porażce - przyznał Amerykanin.

Trefl sięgnął po czwarte zwycięstwo w tym sezonie. Sopocianie wygrali w derbach Pomorza z Energą Czarnymi Słupsk, którzy nie wykorzystali atutu własnego parkietu i roztrwonili spore prowadzenie.

William Franklin: Szwankuje komunikacja

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×