Stać nas na środek tabeli - rozmowa z Przemysławem Szymańskim, graczem MKS Dąbrowa Górnicza

Beniaminek z Dąbrowy Górniczej wygrał historyczny mecz w ekstraklasie, ale już myśli o kolejnych starciach. - To pierwsze zwycięstwo jest najważniejsze - cieszy się Przemysław Szymański.

Bartosz Półrolniczak 
Bartosz Półrolniczak 
Bartosz Półrolniczak: Macie na swoim koncie wreszcie pierwszą wygraną, teraz już będzie z górki?

Przemysław Szymański: No wiadomo, że zawsze to pierwsze zwycięstwo jest najważniejsze, żeby złapać taki rytm. Później już jest trochę łatwiej. To historyczny mecz dla Dąbrowy Górniczej i to nas musi cieszyć.

Zwłaszcza, że parę lat temu właśnie na tej hali MKS przegrał awans do ekstraklasy.

- Tak, słyszałem o tej sytuacji i wiem o tym. Fajnie jest wygrywać wszędzie, ale jak jest taka jakaś mała utarczka z lat wcześniejszych i się wtedy zwycięża to jest bardzo miłe.

Ci, którzy pamiętają ten mecz motywowali w ten sposób jakoś całą drużynę?

- Było wspomnienie o tym spotkaniu. Już w poprzednim sezonie wspominaliśmy te wszystkie wpadki związane z brakiem awansu. Teraz tylko było takie przypomnienie, że jednak kiedyś było coś takiego.

Czuliście się faworytem tego meczu z Jeziorem?

- Nie wiem, czy czuliśmy się faworytem. Tak naprawdę jesteśmy beniaminkiem i musimy w każdym meczu udowadniać swoją wartość. Nie wiem, czy faworyt to dobre słowo, ale na pewno mieliśmy lepszą rotację. Chcieliśmy to wykorzystać, zagrać agresywnie i jak widać na tablicy to się udało, chociaż była niesamowita skuteczność ze strony gospodarzy.

210 punktów, można powiedzieć mecz jak z NBA.

- Pootwierali się wszyscy zawodnicy i trafiali za trzy jak szaleni. Wyszło tak, że kto się przerzuci to wygra. Udało nam się to i mogliśmy wracać do domu szczęśliwi.

Ta końcówka chyba jednak mogła być dla was znacznie bardziej spokojna?

- Brakuje nam takiego utrzymywania tempa i wyniku, który dałby nam spokój w dalszej części meczu. Trzeba było się bić do końca. Wiadomo, że w tej lidze nikt nie odpuści i każdy będzie szukał swojego zwycięstwa do ostatniej sekundy.

U siebie pokazaliście, że możecie mocno powalczyć nawet z tymi teoretycznie mocniejszymi rywalami, te starcia będą najważniejsze?

- Tak, u siebie można zawalczyć z każdym. Własny parkiet i kibice, także trzeba walczyć i pokazywać się z jak najlepszej strony. Gdzie wygrywać jak nie u siebie?

Skrzydłowy beniaminka z Dąbrowy Górniczej był jednym z ojców wygranej w Tarnobrzegu Skrzydłowy beniaminka z Dąbrowy Górniczej był jednym z ojców wygranej w Tarnobrzegu
Czujecie ten klimat dla koszykówki w Dąbrowie Górniczej?

- Na Śląsku nie było ekstraklasy przez 12 lat. To zainteresowanie ludzi widać, bo pojawia się coraz więcej kibiców. Teraz tylko trzeba grać, wygrywać i w ten sposób ściągać do hali jeszcze więcej ludzi.

Na co was będzie stać w tym sezonie? Macie wyznaczone jakieś konkretne cele?

- Póki co musimy zacząć grać swoje przez cały mecz. Wcześniej tylko dwie kwarty były dobre. Myślę, że stać nas na środek tabeli bo tak naprawdę można powalczyć z każdym. Pojechaliśmy do Zielonej Góry i biliśmy się przez trzy kwarty jak równy z równym. Jak się okazuje, nie jest tak źle.

Te przestoje to efekt braku zgrania czy bardziej zmiany ligi?

- Na pewno brakuje nam trochę zgrania i poukładania. Musimy na spokojnie grać to, co potrafimy. Jeśli gramy swoje, to jest dobrze. Jeśli każdy zaczyna próbować coś swojego, chce się pokazać to już jest gorzej, bo zaczyna siadać gra. Wychodzi to potem w wyniku.

Wojciech Wieczorek: Rzadko się zdarza, że drużyna rzuca 101 punktów i przegrywa

Czy MKS Dąbrowa Górnicza może się włączyć do walki o play-off?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×