W Jeziorze napompowano balonik - rozmowa z Dariuszem Szczubiałem, byłym trenerem

Dariusz Szczubiał w poprzednim sezonie prowadził Jezioro Tarnobrzeg, a teraz pozostaje bez pracy. - Nie czekam na okazję. Żyję dalej i nadrabiam to, co zaniedbałem - powiedział 57-letni szkoleniowiec.

Patryk Kurkowski
Patryk Kurkowski

Michał Ostrowski: Co u pana słychać? Zaszył się Pan gdzieś?

Dariusz Szczubiał: Co u mnie? Nic się nie dzieje.

Wypadł pan z trenerskiej karuzeli?

- Tak to czasem w życiu bywa. Czasami jest praca, a czasami jej nie ma.

Brakuje panu prowadzenia klubu?

- Troszeczkę na pewno tak. Ale co mam poradzić?
Pewnie nie brakuje panu cierpliwości, jeśli chodzi o czekanie na oferty.

- Nie czekam na okazję. Żyję dalej i nadrabiam to, co zaniedbałem. Przez wiele lat byłem poza domem i w tej chwili mam czas, aby braki uzupełnić. Trochę się tego nagromadziło.

Jak pan podsumuje poprzedni sezon?

- Trzeba pamiętać, że pracowałem nie tylko w Tarnobrzegu, ale wcześniej byłem też w Kotwicy. Czy można było coś zmienić? Zawsze można zrobić coś inaczej. Nie chcę podsumowywać minionego sezonu. Niemniej jednak był trudny, bo liga była trudniejsza. W lidze było dwanaście drużyn i wszyscy poza Kotwicą Kołobrzeg, która miała kłopoty i widać jak się to skończyło, dysponowała przyzwoitymi składami. Reszta zespołów wcale nie była słabsza od Jeziora.

Nie żałował pan tego, że przejął Jezioro?

- Nie żałowałem. Pracowałem w tym klubie jak wszędzie. Mieliśmy co prawda ograniczone możliwości zmian w składzie i jeśli już były, to raczej ukierunkowane na odchodzenie. Przede wszystkim trapiły nas jednak kontuzje. Trochę brakowało nam rotacji pod koszami. Liczba kontuzja była jednak taka, że właściwie nie mieliśmy polskiej rotacji. Nie ma jednak na co narzekać, tak czasami w życiu bywa.
Ale dla Jeziora był to nieudany sezon.

- Myślę, że przed sezonem zbyt mocno napompowano balonik. Nie wzięto wtedy pod uwagę, że nie liczą się statystyki zawodników, ale poziom sportowy drużyny. Myślę, że tego zabrakło.

Czyli "klocki" były źle dopasowane?

- Myślę, że patrząc na indywidualnie na biografię zawodników, to każdy myślał, iż potencjał był duży. Tyle że nie mieliśmy zdecydowanego lidera czy kilku zawodników, którzy by dominowali. A jeśli już się pojawiali, to natychmiast ścinały kontuzje. Wówczas musieliśmy tworzyć pewne relacje od nowa.

A co z atmosferą? Ta chyba nie była dobra?

- Atmosfera wynikała z tego balonu, który został napompowany. Aczkolwiek tak jak wspomniałem, mieliśmy spore problemy z kontuzjami. Ci zawodnicy, których wprowadzaliśmy jako liderów, nie byli w pełni sił. Zdarzyło się, że koszykarz wyjechał ze względu na stan zdrowia. Generalnie brakowało nam stabilizacji.

Czy przed rokiem w Jeziorze faktycznie za bardzo napompowano balon?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×