David Robinson - Admirał pełną gębą cz. VI

Po klęsce w Seulu David Robinson wciąż marzył o olimpijskim złocie. Dzięki zmianie przepisów odnośnie występów zawodowców na igrzyskach, sen miał okazję się spełnić w Barcelonie w lecie 1992 roku.

Ziemowit Ochapski
Ziemowit Ochapski
Kampania 1991/92 dla San Antonio Spurs nie była udana. Dysponujące całkiem dobrym składem Ostrogi borykały się z urazami wielu zawodników, w tym leczącego kontuzję ręki Robinsona, co poskutkowało bilansem 47-35 w sezonie zasadniczym oraz odpadnięciem z walki o tytuł już w pierwszej rundzie play-off's po solidnej lekcji basketu od Phoenix Suns. Pod względem indywidualnym "Admirał" wciąż jednak należał do ścisłego topu ligi zawodowej. Urodzony w Key West środkowy notował średnio 23,2 "oczka", 12,2 zbiórki, 2,7 asysty, 2,3 przechwytu oraz aż 4,5 bloku, wygrywając dzięki temu klasyfikację "czapujących". Oprócz tego center Spurs znalazł się w pierwszej piątce defensorów, pierwszej piątce NBA oraz otrzymał nagrodę dla obrońcy roku. Po zaledwie trzech sezonach gry na parkietach ligi zawodowej David był postrachem niemal wszystkich obrońców, jak i graczy ofensywnych. W 2012 roku Kobe Bryant stwierdził, że reprezentacja USA z igrzysk w Londynie pokonałaby Dream Team z 1992 roku z Barcelony z Charlesem Barkleyem, Larrym Birdem, Clydem Drexlerem, Patrickiem Ewingiem, Magikiem Johnsonem, Michaelem Jordanem, Christianem Laettnerem, Karlem Malone, Chrisem Mullinem, Scottiem Pippenem, Davidem Robinson oraz Johnem Stocktonem. Podopieczni Chucka Daly'ego przez wielu ekspertów nazywani są najlepszą drużyną w historii sportu, a w stolicy Katalonii zostali przyjęci niczym gwiazdy rocka. Autokarem po mieście przemieszczali się tylko pod eskortą policji, a hotelu, w którym mieszkali, strzegli snajperzy. Dodatkowo prawie wszyscy przeciwnicy chcieli robić sobie z nimi zdjęcia, gdyż w latach dziewięćdziesiątych liga NBA wydawała się czymś nieosiągalnym nawet dla wielu znakomitych koszykarzy występujących na europejskich parkietach. - Myślę, że ten zespół posiada kilku znakomitych graczy i paru trudnych do powstrzymania strzelców - "Admirał" odnosi się do słów Bryanta. - Mogliby nas pokonać w danym dniu, ale wydaje mi się, że muszą jeszcze sobie i innym udowodnić kilka rzeczy.

Chuck Daly zarówno podczas przygotowań olimpijskich w Monte Carlo, jak i w czasie turnieju w Barcelonie, dawał swoim zawodnikom wiele swobody, jednak David Robinson wolał spędzać czas z żoną niż grać w pokera z Jordanem, Barkleyem, Pippenem i Magikiem. Mając w składzie niemal wszystkich najlepszych zawodników na Ziemi, rolą trenera było tylko ujarzmienie ich wielkich osobowości i stworzenie ze zlepka indywidualności prawdziwej maszynki do wygrywania. Kadrowicze USA na miesiąc mieli zapomnieć o wszelkich niesnaskach i poświęcić się wspólnemu dobru - odzyskaniu złotego medalu dla Stanów Zjednoczonych. - Ja najbardziej miałem na pieńku z Johnem Stocktonem i Karlem Malone - wspomina David. - Naprawdę ich nie lubię. Wystarczy spojrzeć na nasze mecze. Często mnie przytrzymywali i stosowali inne brudne sztuczki. Nie sądzę, że moglibyśmy zostać przyjaciółmi.

Gdy przyszło do rywalizacji o ten sam cel, koszykarze "Dream Teamu" potrafili porozumieć się bez żadnego problemu. Dzielili się minutami i nikt nie narzekał, kiedy od czasu do czasu musiał usiąść na ławce rezerwowych. Amerykanie bez większego wysiłku wygrali swoją grupę z kompletem punktów, a potem przedostali się do finału, w którym rozbili 118:75 Chorwację z takimi asami jak Drażen Petrović czy Toni Kukocz. Z uwagi na swój krótki staż w NBA "Admirał" odgrywał w "Dream Teamie" drugoplanową rolę, notując średnio 9 punktów, 4,1 zbiórki oraz 1,8 przechwytu. Gdy jednak założył na szyję złoty medal, poczuł nieopisaną dumę. - Dogadanie się z resztą chłopaków było łatwiejsze niż mi się wydawało - opowiada. - Podczas codziennej rywalizacji nie lubiłem ich. Nie znosiłem zawodników Utah, Chicago czy LA, ale patrząc na wzajemną konkurencyjność i profesjonalizm, wszyscy nabraliśmy do siebie szacunku. "Dream Team" to dla Davida Robinsona nie tylko koszykówka i ciągła rywalizacja, a również wiele zabawnych sytuacji. "Admirał" najchętniej wspomina trening, na którym Clyde Drexler zaskoczył wszystkich swoim obuwiem. - Nikt nie miał wtedy dla niego litości - przywołuje tamte chwile. - Nie wiem jak on to zrobił, ale pojawił się w sali gimnastycznej, mając na lewej nodze taki sam but jak na prawej. Siedzieliśmy z Charlesem Barkleyem i patrzyliśmy na niego myśląc, iż nie wygląda to najlepiej. W pewnym momencie wypaliłem: "jak ty to zrobiłeś?!". Clyde nie znalazł dobrego wytłumaczenia, więc później nabijałem się z niego przez cały tydzień.

Larry Brown przestał pełnić funkcję głównego coacha Spurs w połowie sezonu 1991/92, a jego miejsce zajął Bob Bass. Kolejna kampania to dalsze zawirowania na stanowisku szkoleniowca. Najpierw zespołowi przewodził Jerry Tarkanian, potem na jedno spotkanie stery objął Rex Hughes, a dzieła dokończył John Lucas. Team z Teksasu ponownie nękany był kontuzjami, wobec czego statystyki "Admirała" dające mu udział w All-Star Game oraz miejsce w drugiej piątce najlepszych obrońców i trzeciej piątce NBA, nie wystarczyły na nic więcej niż bilans 49-33 w sezonie regularnym oraz dotarcie do półfinału Zachodu i porażkę 2-4 z Phoenix Suns.

Po rozgrywkach 1992/93 zespół Ostróg opuścili między innymi Sean Eliott i Avery Johnson, a w ich miejsce przybył niepokorny mistrz defensywy oraz zbiórek - Dennis Rodman. "Admirał" zanotował kolejne znakomite rozgrywki, będąc niekwestionowanym liderem Ostróg. Zdobywał średnio aż 29,8 "oczka" i dzięki tymczasowej emeryturze Michaela Jordana wygrał klasyfikację najlepiej punktujących. David dodatkowo notował 10,7 zbiórki, 4,8 asysty, 1,7 "kradzieży" i 3,3 bloku, po raz piąty w karierze zostając wybranym do udziału w Meczu Gwiazd oraz znajdując się w drugiej piątce najlepszych obrońców i drugiej piątce NBA. Ekipa z Teksasu z bilansem 55-27 zajęła czwarte miejsce na Zachodzie, znów żegnając się z play-off's na samym początku, tym razem po 1-3 Utah Jazz.
fot. Steve Lipofsky fot. Steve Lipofsky
Najlepszy wynik punktowy w karierze Michaela Jordana to 69 "oczek" w starciu przeciwko Cleveland Cavaliers w marcu 1990 roku. W ostatniej potyczce kampanii zasadniczej 1993/94 "Admirał" pobił ten wyczyn, zdobywając 71 punktów w meczu z Los Angeles Clippers. Zdobycz ta pozwoliła "Admirałowi" na minimalne wyprzedzenie Shaquille O'Neala w tabeli najlepszych strzelców. - To było niesamowite - komentował na gorąco Robinson. - Zespół pomagał mi przez cały sezon i wielokrotnie namawiał do zagrań indywidualnych. Jako lider zawsze staram się robić wszystko, żeby wygrać spotkanie, ale tym razem chcieli, żebym naprawdę rozstrzelał przeciwnika. Od samego początku niemal w każdej akcji starali się dostarczyć mi piłkę.
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×