Nietrafiona szóstka Stelmetu

Po zakończeniu rozgrywek wypada się zastanowić czy nietrafione transfery w drużynie Stelmetu Zielona Góra miały wpływ na końcowy wynik w sezonie 2013/14?

Mateusz Zborowski
Mateusz Zborowski
Stelmet Zielona Góra w trzy lata zdobył trzy medale. Jednak po ostatnim meczu finału z pewnością pozostał mały niedosyt, że PGE Turów Zgorzelec wywiózł z Winnego Grodu złoto. Czy nietrafione transfery Stelmetu miały wpływ na wynik?
Zielonogórzanie dość szybko przed sezonem 2013/14 zbudowali swój skład. Jako jedni z pierwszych pojawili się R.T. Guinn i Russell Robinson, ale też jak szybko się pojawili tak szybko opuścili zespół (wtedy jeszcze) mistrza Polski. Guinn miał być silnym punktem strefy podkoszowej, ale częściej niż w podkoszowym tłoku Amerykanin znajdował się na obwodzie i rzucał z dystansu. Warto dodać, że bez większego efektu. Gracz z przeszłością w greckim Panathinaikosie Ateny nie był zawodnikiem, który się sprawdził czy może nie wpasowano go odpowiednio w rotację zielonogórzan? Co ciekawe po odejściu ze Stelmetu Guinn trafił do izraelskiego Maccabi Ashdod, w którym zakończył sezon ze średnimi 11,5 punktu i 4,4 zbiórki.

Robinson dał się poznać w TBL jako uniwersalny obrońca w Turowie. Nadzieję co do tego zawodnika były bardzo duże, ale też wielu wątpiło czy to odpowiedni gracz do zielonogórskiej taktyki. Stelmet widział w nim zawodnika, który miał wraz z Łukaszem Koszarkiem prowadzić grę, ale niestety Robinson wydawał się być bardziej dwójką niż jedynką. Wraz z Guinnem opuścił Zieloną Górę.

Jeszcze szybciej skończyła się w Stelmecie przygoda Adriana Olivera, który podpisał przed tym sezonem dwuletnią umowę, ale w każdym momencie klub mógł zrezygnować z jego usług. Działacze pożegnali go już po miesiącu, ponieważ po tym co wnosił na treningach woleli nie ryzykować, aby dać mu szansę w meczach o stawkę.
Terrell Stoglin okazał się transferowym niewypałem z przyczyn niezależnych od zespołu Terrell Stoglin okazał się transferowym niewypałem z przyczyn niezależnych od zespołu
Kolejnym zwolnionym okazał się David Barlow. Uczestnik IO w 2012 roku z reprezentacją Australii zupełnie nie sprawdził się w polskich warunkach. Miał być graczem uniwersalnym, a okazał się bardzo jednowymiarowy. Skrzydłowy zagrał ledwie w spotkaniach TBL notując skromne 3,4 punktu na mecz i na pewno nie był takim graczem jakiego szukali włodarze Stelmetu przed sezonem.

Trochę lepiej niż wymieniona czwórka wprowadził się Erving Walker. Filigranowy rozgrywający został polecony do Zielonej Góry przez Waltera Hodge'a, z którym występował w NCAA w drużynie Florida Gators. Mierzący ledwo ponad 170 cm zawodnik często szybciej biegał niż myślał i zamiast poukładania gry kiedy odpoczywał Koszarek, wnosił sporo chaosu w poczynania Stelmetu. W 15 meczach TBL rzucał średnio 6,3 punktu i rozdawał 3,3 asysty, ale nie okazał się wartościowym zmiennikiem na pozycji numer jeden.

Po Walkerze Stelmet skusił się na Terrella Stoglina, który według Marcusa Ginyarda miał być lepszy od Hodge'a. Nomen omen to właśnie Ginyard przyszedł później do klubu w miejsce Stoglina. Jak się okazało Stoglin "gwiazdą" nie został, ale za to miał zamiłowanie do używek, które spowodowały, że w Zielonej Górze był praktycznie na wakacjach, bo zagrał tylko w dwóch spotkaniach w TBL. Z wielkiego transferu wyszła wielka klapa, ale nikt nie spodziewał się, że zawodnik częściej niż o koszykówce będzie myślał o czymś co w naszym kraju jest zabronione...

Wiadomo, że przed sezonem praktycznie niemożliwe jest stworzenie drużyny, która skończy granie w takim samym składzie jakim zaczęła, ale wydaje się, że margines błędu w Stelmecie w sezonie 2013/14 był za duży. To kolejne doświadczenie na przyszłość i wypada tylko mieć nadzieję, że w polskich drużynach nie będzie rotacji niczym w biurach podróży.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×