Marcus Ginyard: To zawsze jest ekscytujący moment

Marcus Ginyard zagrał piąty mecz w barwach Stelmetu Zielona Góra, lecz po raz pierwszy zmierzył się ze swoim byłym klubem, Anwilem Włocławek. - Zawsze miło jest zagrać przeciwko kolegom - mówi gracz.

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski

W zeszłym sezonie Marcus Ginyard był kluczowym koszykarzem Anwilu Włocławek. Amerykanin imponował przygotowaniem motorycznym, atletyzmem, a w trakcie sezonu przeistoczył się z gracza ukierunkowanego defensywnie w zawodnika bardziej wszechstronnego. W środę 27-latek, już w barwach Stelmetu Zielona Góra, zmierzył się ze swoim byłym klubem po raz pierwszy.

- To zawsze jest miłe uczucie móc zagrać przeciwko byłej drużynie. W porządku, gracze się zmieniają, ale niektórzy pozostają i fajnie jest znów się spotkać. W przypadku Anwilu mogłem jeszcze odświeżyć kontakty z trenerami czy kierownikiem zespołu, a nawet dziennikarzami z Włocławka. Cieszę się, że przyjechaliście na mecz do Zielonej Góry - powiedział tuż po ostatniej syrenie zawodnik. - Fajnie, że mogłem zamienić z każdym ze dwa słowa, choć na parkiecie wszystkie sentymenty poszły na bok.

Stelmet gładko pokonał włocławski klub 83:66, a rywale, pomijając ostatni fragment spotkania gdy wynik był już rozstrzygnięty, zagrali skutecznie właściwie tylko w pierwszej kwarcie. W pewnym momencie prowadzili już 12:4, ale ostatecznie gospodarze przełamali ich jeszcze przed drugą odsłoną.
Marcus Ginyard po raz pierwszy zagrał z Anwilem w barwach Stelmetu Marcus Ginyard po raz pierwszy zagrał z Anwilem w barwach Stelmetu
- Emocje zostawiłem z boku w momencie, gdy zaczęła się rozgrzewka. Skończyły się żarty, uśmiechy, zaczęła się gra. I choć Anwil zaczął skuteczniej od nas, to już przed meczem wiedziałem, że wygraliśmy to starcie. To nie jest w tym momencie brak szacunku z mojej strony dla rywala. My byliśmy po prostu tak naładowani energią i tak skoncentrowani, że musieliśmy zagrać dobrze. Wszystko dlatego, że chcieliśmy zmazać to fatalne wrażenie z porażki w Zgorzelcu - dodawał Ginyard.

Kiedy 27-latek grał we Włocławku, Anwil dysponował szeroką kadrą i z powodzeniem mierzył się z najlepszymi w Polsce, czyli Treflem, PGE Turowem lub Stelmetem właśnie. Obecnie Rottweilery muszą zadowolić się czwartą pozycją w tabeli i, ze względu na bardzo wąską rotację, brakiem argumentów w starciach z najlepszymi.

- Nie chciałbym oceniać tego, co było, gdy ja byłem w Anwilu, a tego,
co jest teraz. Widać jednak, że obecnie drużyna ma dużo mniej graczy,
wiem, że mieli problemy z kontuzjami, jest więcej koszykarzy
młodych w składzie. Mimo to mam nadzieję, że zajdą daleko w tym sezonie, awansują np. do półfinału, powtarzając wynik z poprzedniego sezonu - zakończył amerykański skrzydłowy.

Przeciwko swojemu byłemu klubowi Ginyard zagrał 22 minuty. W tym czasie zdobył siedem punktów, miał dwie zbiórki, dwie asysty, dwa przechwyty i cztery straty.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Vladimir Dragicević: Po pierwszej kwarcie było po wszystkim  

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×