Koszmar Białej Gwiazdy - relacja z meczu Wisła Can - Pack Kraków - Uni Gyor

Mimo sporych nadziei mistrzynie Polski nie sprostały na własnym parkiecie węgierskiemu Uni Gyor. Po dogrywce przegrały 62:67 i pozostają bez zwycięstwa w europejskich pucharach.

Adam Popek
Adam Popek

Początek spotkania w wykonaniu wiślaczek był co najmniej obiecujący. Sprawiały wrażenie jakby wyciągnęły wnioski po ostatnim, nieudanym meczu z Widzewem i szybko objęły prowadzenie 9:4. Jako pierwsza punkty zdobyła Paulina Pawlak. Potem swoją obecność zaznaczyła Dora Horti, która ewidentnie chciała się wykazać na tle zespołu z ojczyzny. Uczciwie trzeba przyznać, iż sporo pracy wykonywała też Justyna Żurowska, lecz w jej przypadku trochę szwankowała skuteczność.

Węgierki z kolei za rzadko trafiały do kosza by prowadzić wyrównaną rywalizację. Wyróżniały się jedynie Chalysa Chegog oraz Nora Bujdoso, tyle że na ten moment stanowiło to kroplę w morzu potrzeb całego teamu. Zawodziła Australijka Natalie Hurst, która nie wykorzystała wielu sytuacji i notując nieudane próby zwykle traciła piłkę. Sytuacja ta uległa zmianie dopiero w kolejnych minutach. Zdając sobie sprawę z powagi sytuacji podopieczne Akosa Fuzy znacznie bardziej skoncentrowały się przy grze w obu formacjach i ruszyły do odrabiania strat. Efektem tego po pierwszej kwarcie Biała Gwiazda wygrywała tylko 19:16.

W drugiej odsłonie gospodynie ewidentnie dopadł kryzys. Ich zagrania przestały już zaskakiwać, a Gyor raz za razem wyprowadzał groźne kontry. Szczęście polskiego teamu polegało na tym, że brakowało mu wykończenia i wynik wciąż oscylował wokół remisu.

Indolencję po blisko pięciu minutach przerwała Pawlak. W ślad za nią chciała pójść Żurowska, niemniej aktywność eks-reprezentantki Polski nijak wpływała na najważniejszą statystykę spotkania.

Po tych wydarzeniach karta się odwróciła. Konsekwentnie walczący Hat-Agro Uni świetnie ustawił zagrywkę taktyczną i dzięki trafieniu Rity Rasheed przejął inicjatywę. Co prawda równo z syreną kończącą pierwszą połowę krajowy potentat zdołał się jeszcze odgryźć, lecz i tak przegrywał 27:28, co bardzo nie spodobało się jego sztabowi szkoleniowemu.

Długa przerwa niewiele zmieniła w ogólnym obrazie konfrontacji. Obie ekipy szły łeb w łeb. Złote medalistki FGE tradycyjnie dużo podań kierowały pod adresem Horti. U rywalek natomiast rozkręcała się Hurst. Filigranowa rozgrywająca dwukrotnie popisała się efektowną "trójką". Niedługo później połowicznie ten wyczyn powtórzyła Ieva Kublina i miejscowe znalazły się w opałach. Ich dystans do przeciwniczek wyniósł bowiem dziewięć "oczek", co wobec nadchodzącej decydującej batalii nie napawało optymizmem. Humory poprawiła trochę Katarzyna Krężel zdobywając dwa punkty w tym trudnym momencie, jednak przed ostatnią "ćwiartką" nastawienie Białej Gwiazdy absolutnie musiało ulec zmianie, jeśli myślała ona o sprostaniu wymaganiom nałożonym przez przyjezdne.

To zadanie długo pozostawało niezrealizowane. Węgierski czempion kontrolował boiskowe wydarzenia i przede wszystkim dominował w zbiórkach. Emocje ponownie zagościły gdy ciężar odpowiedzialności przejęła niezawodna Pawlak, która notabene tego wieczoru pokazała najlepsze możliwe oblicze. 28-latka pociągnęła za sobą koleżanki, w tym Żurowską i 2 minuty przed finiszem wynik brzmiał 51:54. Wtedy istniała realna szansa na zgarnięcie po raz pierwszy w obecnej edycji Euroligi pełnej puli. Nikt jednak nie przypuszczał, że główną aktorką widowiska będzie… niewidoczna dotąd Anke De Mondt. Belgijka zdecydowała się wybiec na boisko mimo przeziębienia i uwodniła co znaczy doświadczenie, a także charakter. Ułamki sekund przed upływem czterdziestu minut przymierzyła z okolic 9 metra doprowadzając do dogrywki! Hala przy Reymonta oszalała z radości.

Euforia okazała się niestety przedwczesna. Tak nieprawdopodobne okoliczności nie podłamały Uni Gyor. W dodatkowej partii bił się z całych sił o zwycięstwo i go wyszarpał. Mistrzynie Polski zaś wbrew przypuszczeniom nie poszły za ciosem. Popełniły więcej błędów, konsekwencją czego dały oponentowi ponownie odskoczyć. Nie pomogły nawet rozpaczliwe próby DeMondt czy pozostałych dziewczyn. Starcie zakończyło się bowiem triumfem Węgierek, które nie kryły z tego tytułu szczęścia.

Wisła Can Pack Kraków - Uni Györ 62:67 (19:16, 8:12, 13:19, 18:11, d. 4:9)

Wisła Can Pack:
D. Horti 23 (13 zb), P. Pawlak 13, J. Żurowska 11 (10 zb), A. De Mondt 5, C. Ouvina 4, K. Krężel 4, P. Stampalija 2.

Uni Győr:
N. Hurst 14, C. Shegog 12, I. Kublina 11, N. Nagy-Bujdoso 9, R. Rasheed 8, K. Raksanyi 7, Z. Simon 6, B. Semsei 0, A. Lakloth 0.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×