NBA: Otwarcie dla Miami!
LeBron James i Dwyane Wade wzięli sprawy w swoje ręce i dzięki ich świetnej grze w drugiej połowie Miami Heat pokonali Dallas Mavericks w pierwszym meczu finału NBA 92:84. Liderzy Żaru zdobyli w sumie 46 punktów.
Jacek Konsek
Po pięciu latach w wielkim finale znów spotkały się zespoły z Miami i Dallas. Premierowe starcie padło łupem Żaru, który ma w swoich szeregach dwóch niebywałych zawodników potrafiących wziąć ciężar odpowiedzialności na swoje barki w najważniejszych momentach.
Mowa o duecie LeBron James - Dwyane Wade, który w trzeciej kwarcie wyprowadził Miami z kilkupunktowego deficytu i rozpoczął kluczową serię dla losów pojedynku (22:10). James, mający do tej pory bilans w finale 0-4, zanotował 24 punkty, "Flash" dorzucił dwa oczka mniej.
Trzeci z liderów Heat Chris Bosh zapisał na swoim koncie 19 punktów, a po meczu wymownym gestem pokazał na palcach ile jeszcze zwycięstw potrzeba do upragnionego zwycięstwa.
- Po prostu byłem agresywny. Wiedzieliśmy, że to jest rodzaj gry jaką musimy prezentować. Oni nie narzucali nam dużo punktów, a my w ofensywie dobrze się prezentowaliśmy - podsumował Wade.
Zobacz najlepsze akcje pierwszego meczu finału -->
Zarówno James jak i Wade byli nie do zatrzymania dla obrońców Mavs. Trafiali z dystansu, a penetrując w kierunku kosza nie znajdywali godnych siebie rywali.
Goście przegrali, ponieważ nie potrafili znaleźć odpowiedzi na szczelną obronę Miami w najważniejszych momentach. Zawiedli również zmiennicy - ci sami, którzy rozgrywali wielkie mecze przeciwko Los Angeles Lakers (Stojakovic, Barea).
Dirk Nowitzki zagrał na swoim poziomie, zdobywając 27 punktów (12/12 z linii rzutów wolnych). 16 oczek dorzucił Shawn Marion, a cztery mniej miał Jason Terry.
- Nie wygramy wielu meczów oddając 67 rzutów. To nie w naszym stylu - kręcił głową "Matrix".
Mecz numer 2 w czwartek, ponownie w Miami. Rywalizacja w finale toczy się systemem 2-3-2.
- Na pewno zagramy lepiej, jestem o tym przekonany. Rzuty, które normalnie wpadają, tym razem pudłowaliśmy. Przed nami długa seria, dopasujemy się - zapewniał Rick Carlisle, trener Mavs.