NBA: Miami i Chicago na wyjazdach też mocne, Blazers odrabiają straty

Chicago Bulls i Miami Heat nadal niepokonane w play-off. Byki i Żar po raz trzeci rozprawiły się z rywalami i są już bardzo blisko udziału w półfinałach konferencji. Tylko graczom z Portland udało się w czwartek przełamać niekorzystny bilans i odrobić straty do przeciwnika.

Paweł Sala
Paweł Sala
Jeśli ktoś miałby zapewnić zwycięstwo Bykom w decydujących momentach meczu, to tylko Derrick Rose. To właśnie jego solowa akcja na kosz rywala na 17,8 sekund przed końcem pojedynku (przy stanie 84:84), zakończona celnym trafieniem o tablice mimo nacisku przeciwnika, dała trzecią wygraną Chicago Bulls nad Indianą Pacers. Po rzucie D-Rose'a swoją szansę na decydujące trafienie mieli jeszcze gospodarze, ale rzut za trzy Danny Grangera na 2,9 sekund przed końcem spotkania tylko odbił się od obręczy kosza. - Przez cały czas myślałem o akcji na kosz przeciwnika. Przez całą noc było mi ciężko znaleźć drogę, ponieważ rywale mnie pilnowali. Jednak w tym momencie znalazłem małą lukę i szybko przedarłem się przez nią - opisywał decydującą akcję jej autor, Derrick Rose. Podobnie jak w poprzednich spotkaniach w tej parze, losy meczu rozstrzygnęły się w czwartej kwarcie. Jeszcze na niecałe 10 minut przed końcem regulaminowego czasu gry to Pacers prowadzili 70:65. Wówczas jednak Byki miały serię 10:0, co pozwoliło im wyjść na prowadzenie. - W tym momencie jesteśmy bardzo sfrustrowani. Wiem, że i ja jestem sfrustrowany. Wiedzieliśmy jak musimy pracować, aby przedłużyć serię i wygrać nasz mecz tutaj, u siebie - żałował Tyler Hansbrough. W ekipie z Chicago najwięcej punktów zdobył Derrick Rose (23), nieco mniej natomiast Luol Deng (21, do tego po 6 zbiórek i asyst). Dla Pacers 21 punktów rzucił Danny Granger. Jego zespół oddał tylko jeden celny rzut z dystansu. Mecz nr 4 w Indianapolis już w sobotę.
Indiana Pacers - Chicago Bulls
84:88 (17:21, 25:21, 22:23, 20:23)
Indiana: Danny Granger 21, Dahntay Jones 11, Tyler Hansbrough 10, Josh McRoberts 9, Darren Collison 9, Roy Hibbert 6 (7 zb), Paul George 6 (12 zb), Mike Dunleavy 6, A.J. Price 4, Jeff Foster 2 (7 zb), Brandon Rush 0. Chicago: Derrick Rose 23, Luol Deng 21 (6 as, 6 zb), Kyle Korver 12, Joakim Noah 11 (10 zb), Keith Bogans 9, Taj Gibson 6, Carlos Boozer 4 (11 zb), Ronnie Brewer 2, Omer Asik 0, C.J. Watson 0, Kurt Thomas 0. Stan rywalizacji:3:0 dla Chicago Śladu po migrenie nie widać już u Dwayne'a Wade'a. Koszykarz Żaru wrócił w mistrzowskiej formie do gry zdobywając 32 punkty w trzecim spotkaniu (w sumie w pierwszych dwóch meczach miał 31 punktów) swojej drużyny z Philadelphią 76ers. Zabrakło mu tylko dwóch asyst do triple-double, bowiem do pokaźnej zdobyczy punktowej dorzucił jeszcze 10 zbiórek i 8 asyst (12/12 z linii rzutów wolnych). - Czuję się znacznie lepiej. Moja gra wygląda lepiej. Myślę, że moi koledzy z drużyny widzą to - zapewniał Wade. Koledzy D-Wade'a nie tylko mogli liczyć na dobrą postawę jednego ze swoich liderów, ale sami wnieśli wiele do gry Żaru. Zwłaszcza nieoceniony LeBron James, który miał 24 punkty, 15 zbiórek i 6 asyst. Z dobrej strony pokazali się także Bosh i Ilgauskas. W końcówce spotkania Miami Heat kontrolowało przebieg meczu, a wsadami popisywał się Wade. - Jesteśmy teraz zdeterminowani. Chcemy kontynuować taką grę jak dotychczas. D-Wade miał niesamowity występ... i jesteśmy teraz gotowi zakończyć tę rywalizację - stwierdził James. Czwarty mecz w niedzielę.
Philadelphia 76ers - Miami Heat
94:100 (29:21, 23:29, 23:23, 19:27)
Philadelphia: Elton Brand 21 (11 zb), Jrue Holiday 20 (8 as), Louis Williams 15, Spencer Hawes 12 (6 zb), Andre Iguodala 10 (10 as), Jodie Meeks 6, Tony Battie 4, Thaddeus Young 4, Evan Turner 2. Miami: Dwayne Wade 32 (10 zb, 8 as), LeBron James 24 (15 zb, 6 as), Chris Bosh 19 (6 zb), Zydrunas Ilgauskas 10 (8 zb), James Jones 8, Joel Anthony 4, Mike Bibby 3, Mario Chalmers 0. Stan rywalizacji: 3:0 dla Miami Koszykarze Portland Trail Blazers przetrwali napór Mavs w końcówce spotkania nr 3 i odnieśli bardzo ważne zwycięstwo, dające nadzieję na awans do półfinału. Do stanu 93:87 dla gospodarzy doprowadził celny rzut Portorykańczyka Jose Barei. Po punktach LaMarcusa Aldridge'a kolejne trzy odrobił Dirk Nowitzki (95:90 na 43 sekundy przed końcem meczu). Na 12,9 sekund celnie rzucał Jason Kidd i Dallas mieli już tylko trzy punkty straty. Jednak ich pogoń ostatecznie nie przyniosła efektu. 25 punktów dla Portland zdobył Wes Matthews (w tym cztery "trójki"), który wygryzł ze składu Brandona Roya (tej nocy 16 punktów). 20 "oczek" dorzucił Aldridge, a w sumie czterech graczy miało więcej niż 15 punktów w ekipie Blazers. W drużynie z Dallas najlepiej punktowali Jason Terry (29, 5/7 z dystansu) i Dirk Nowitzki (25). Kolejny mecz obu drużyn w sobotę.
Portland Trail Blazers - Dallas Mavericks
97:92 (28:23, 26:29, 21:20, 22:20)
Portland: Wes Matthews 25, LaMarcus Aldridge 20, Andre Miller 16 (7 as), Brandon Roy 16, Gerald Wallace 7 (11 zb), Nicolas Batum 7, Marcus Camby 6 (10 zb), Rudy Fernandez 0, Chris Johnson 0. Dallas: Jason Terry 29 (7 as), Dirk Nowitzki 25 (9 zb), Shawn Marion 9 (8 zb), Jason Kidd 8, Peja Stojakovic 7, Brendan Haywood 6, Jose Barea 6, Tyson Chandler 2, Deshawn Stevenson 0. Stan rywalizacji: 2:1 dla Dallas

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×