MŚ koszykarek: Mistrzynie świata za burtą! - relacja z meczu Australia - Czechy
Niesamowity mecz Czeszek w ćwierćfinałowej rywalizacji z Australijkami spowodował, że te drugie nie obronią tytułu mistrzyń świata! W Karlovych Varach podopieczne Lubora Blazka rozegrały znakomity pojedynek i po końcowym gwizdku euforii nie było końca.
Krzysztof Kaczmarczyk
Pojedynki z gospodarzami na mistrzostwach czy to świata, czy Europy, zawsze bywają trudnym sprawdzianem nawet dla faworytów całego turnieju. Nikt jednak nie przypuszczał, że w Karlovych Varach Czeszki, tak bardzo postawią się broniącym tytułu Australijkom, że zdołają pokonać rywalki i sprawić, że Opals nie tylko nie obronią tytułu, ale i nie staną nawet na podium!
Podopieczne Carrie Graff od początku spotkania chciały wykorzystać swój największy atut pod koszem, czyli młodą Elizabet Cambage. Mierząca 203 centymetry koszykarka nie zawodziła, a już w pierwszej kwarcie miała na swoim koncie 10 punktów. Czeszki jednak nie dawały za wygraną, skutecznie grała Hana Horakova i wynik był bliski.
Od drugiej kwarty zaczął się, jak się później okazało, koncert gry najlepszej w tym meczu zawodniczki na parkiecie, Evy Viteckovej. To po jej serii 6 punktów z rzędu Czeszki odskoczyły na pięciopunktowe prowadzenie w tej części meczu. Opals w grze trzymała jednak Cambage, bo największa ich gwiazda Lauren Jackson nie zdołała w pierwszej połowie meczu zdobyć nawet punktu!
Po zmianie stron wydarzenia zaczęły się wymykać spod kontroli faworyzowanej drużynie z kraju kangurów. W 3 minucie po przerwie z dystansy trafiła Horakova i zrobiło się 42:32 dla gospodyń. Gdy w końcu przebudziła się Jackson, a zza linii 6,25 trafiła Jenna O'Hea Opals wróciły z dalekiej podróży i na decydującą część meczu wychodziły tracąc zaledwie punkt do podopiecznych Lubora Blazka.
Pierwsze minuty ostatniej kwarty wstrząsnęły jednak Australijkami. Trzy szybkie "trójki" Czeszek (dwie Horakovej i jedna Viteckovej) sprawiły, że Czeszki ponownie odskoczyły na 10 punktów. Gdy do zdobywania punktów dołączyła jeszcze Jana Vesela, na pięć minut przed końcową syreną było 69:57, a sensacja była coraz bliżej. Podopieczne Graff zbliżyły się do gospodyń na 6 punktów, ale wtedy dzieła zniszczenia dokonała Viteckova. Skrzydłowa czeskiej reprezentacji ponownie celnie przymierzyła zza łuku, a na 90 sekund przed końcem meczu wynik brzmiał 72:63. Wtedy wszyscy na trybunach już wiedzieli, że gospodynie mistrzostw tego meczu już nie przegrają. Przy ogromnym aplauzie i owacji na stojąco, Czeszki dokończyły mecz i wygrały spotkanie 79:68 sprawiając kolejną ogromną sensację turnieju.
- Zagramy na poważnie, bo kto powiedział, że jeszcze się spotkamy na tym turnieju? - mówił przed pojedynkiem Amerykanek z Australijkami Geno Auriemma. Szkoleniowiec USA wypowiedział prorocze słowa, bo Amerykanki pewnie awansowały do półfinału, natomiast Australijki przepadły w ćwierćfinale.
Do magicznego triumfu Czeszki poprowadził duet Eva Viteckova - Hana Horakova. Łącznie te koszykarki wywalczyły 48 punktów i aż ośmiokrotnie trafiły zza łuku.
Wśród pokonanych kolejne bardzo dobre zawody rozegrała młoda Elizabeth Cambage, która zaliczyła double-double. Zawiodła Lauren Jackson, która co prawda wywalczyła 13 punktów, ale trafiła tylko 3 z 15 oddanych rzutów. Jeszcze gorzej wypadła Penny Taylor, która uzbierała 8 punktów trafiając 2 z 15 rzutów.
Czeszki powinny długo świętować swój wielki sukces, ale nie mogą, gdyż już jutro zmierzą się w półfinałowym starciu ze zwycięzcą ćwierćfinału Francja - Hiszpania. Tak czy owak, Czeszki już teraz mogą czuć się spełnione, gdyż chyba tylko najwięksi optymiści wierzyli, że ich ulubienice są w stanie pokonać mistrzynie świata.
Australijki przegrały, bo być może za szybko uwierzyły w to, że mecz sam się wygra. Viteckovej i Horakovej przytrafił się akurat "ten dzień", który należał do nich i dzięki temu to one, a nie Opals, zagrają o medale 16 mistrzostw świata w koszykówce kobiet.