MŚ koszykarek grupa E: Hit dla USA! Ćwierćfinał dla Białorusi!

Stawką pojedynku pomiędzy Greczynkami a Białorusinkami był awans do ćwierćfinałów. Po wyrównanym meczu Białorusinki okazały się lepsze o 4 punkty. Jeszcze większą dramaturgię miało drugie spotkanie, gdzie bohaterką została Celine Dumerc. Liderka Trójkolorowych trafiła równo z końcową syreną, czym dała wygraną mistrzyniom Europy nad Kanadyjkami.

Krzysztof Kaczmarczyk
Krzysztof Kaczmarczyk
GRECJA - BIAŁORUŚ
Zmagania w ostatnim dniu rywalizacji w grupie E rozpoczęło spotkanie pomiędzy Białorusinkami i Greczynkami. Rywalizacja ta miała wyłonić ostatniego przedstawiciela tejże grupy, który zakwalifikuje się do ćwierćfinałów i zagra o medale. Walka zapowiadała się zatem przednia, a i emocje były ogromne. Lepiej w mecz weszły podopieczne Anatoliego Bujalskiego. Białorusinki dobrze broniły, do czego dodały jeszcze skuteczność w rzutach z dystansu. Zza łuku trafiły kolejno Tatiana Troina i Natalia Trafimowa, a ich team objął prowadzenie 18:11. Kilka głupich strat w końcówce sprawiło jednak, że Greczynki zbliżyły się na dwa oczka. Po krótkiej przerwie koszykarki Kostasa Missasa zdołały nawet objąć prowadzenie po celnej "trójce" Styliani Kaltsidou. To podziałało jednak niczym płachta na byka na Białorusinki. Te zanotowały fantastyczną serię 16:2 i wydawało się, że przejęły kontrolę nad przebiegiem meczu. W drugiej części tej kwarty rolę jednak zupełnie się odmieniły, a do pracy wzięła się Kaltsidou. Gdy dodamy do tego trzeci celny rzut zza łuku w tej połowie Evanthi Maltsi, do szatni team z Hellady schodził do szatni przy niekorzystnym dla siebie wyniku 40:38, ale taka strata dawała w dalszym ciągu nadzieję na zwycięstwo. Po zmianie stron koszykarki skopiowały scenariusz z drugiej kwarty. Greczynki objęły jednopunktowe prowadzenie po celnym rzucie zza linii 6,25, ale potem w natarciu były podopieczne Bujalskiego. Celne rzuty z dystansu Julii Dureiki i Anastazji Wieremiejenki było 52:44. Ponownie jednak dały znać o sobie Maltsi i Kaltsidou. Ta pierwsza przeprowadziła akcję 2+1, druga spowodowała czwarte przewinienie Jeleny Leuczanki i przed decydującą częścią meczu było bardzo nerwowo w obu ekipach. Na początku decydującej części meczu zza łuku celnie przymierzyła Kaltsidou i zrobiło się 56:54. Odpowiedź Białorunek była jednak natychmiastowa. Za trzy punkty trafiły kolejno Trafimowa, Troina oraz Kress i ich przewaga ponownie była bezpieczna, bo wynosiła 9 oczek. Ambitne Greczynki po raz kolejny pokazały jednak, że są drużyną z charakterem i wielkim sercem do walki. Na 4 minuty przed końcową syreną skuteczną akcję przeprowadziła Dimitra Kalentzou i zrobiło się zaledwie 65:62. Emocje sięgnęły zenitu, gdy na 15 sekund przed końcem po kolejnej skutecznej akcji Kalentzou było tylko 72:70 dla Białorusinek. Próbę nerwów na linii rzutów wolnych wytrzymała jednak Natalia Marczanka i to przesądziło o zwycięstwie oraz awansie do ćwierćfinałów jej drużyny. Białorusinki wygrały, bo miały w swoim składzie Jelenę Leuczankę. Wygrały też dlatego, że więcej koszykarek włączyło się w zdobywanie punktów. Niestety w ekipie z Grecji jedynie kapitalna tego dnia Styliani Kaltsidou i Evanthia Maltsi trzymały wynik. W końcówce dołączyła do tego duetu Dimitra Kalentzou, ale to i tak było za mało. Team z Hellady odpada zatem z walki o medale, ale jak na debiutanta na mistrzostwach świata podopieczne Kostasa Missasa mogą być dumne z tego, jak się zaprezentowały.
Grecja - Białoruś 70:74 (18:20, 20:20, 11:14, 21:20)
Grecja: Styliani Kaltsidou 29, Evanthia Maltsi 17, Dimitra Kalentzou 12, Pelagia Papamichail 5, Zoi Dimitrakou 2, Eirini Mitropoulou 2, Katerina Sotiriou 2, Olga Chatzinikolau 1, Lolita Lymoura 0 Białoruś: Jelena Leuczanka 24 (11 zb), Anastazja Wieremiejenka 13 (10 zb), Tatiana Troina 12, Natalia Trafimowa 10, Marina Kress 6, Natalia Marczanka 6, Julia Dureika 3, Aleksandra Tarasowa 0, Natalia Anufrienka 0
FRANCJA - KANADA
Kanadyjki do meczu z Francuzkami przystępowały bez żadnych szans na uzyskanie awansu do ćwierćfinałów. To jednak nie zmieniało faktu, że do meczu przeciwko Francuzkom podeszły bardzo ambitnie i z chęcią odniesienia triumfu. Zaczęło się wszystko dobrze dla teamu spod znaku Klonowego Liścia, a już po minucie gry wynik brzmiał 5:0 na ich korzyść. Trójkolorowe jednak w końcu zaskoczyły i otworzyły swój licznik, a spotkanie stało się wyrównane, o czym świadczy wynik po pierwszej kwarcie. W drugiej części meczu zrobiło się dość sensacyjnie, gdyż podopieczne Allison McNeill zdobyły kilka punktów z rzędu objęły prowadzenie 23:12. To mocno zmobilizowało jednak aktualne mistrzynie Europy, którym taki wynik wyraźnie nie przystoi z przeciętną przecież reprezentacją Kanady. Sygnał do odrabiania strat dała Endene Miyem, która trafiła zza łuku. Francuzka skrzydłowa zapoczątkowała run 15:0, który wykończyła skutecznym rzutem osobistym Jennifer Digbeu. Dzięki tej serii Trójkolorowe schodziły do szatni na przerwę z dwupunktową zaliczką. Po przerwie obie drużyny zatraciły umiejętność zdobywania punktów. Co prawda wynik szybko poprawiła Miyem, ale kolejnych 7 minut koszykarkom obu reprezentacji nie udawało się zdobyć punktów. Pudłowały zarówno Francuzki, jak i Kanadyjki. Nawet z tych najdogodniejszych pozycji spod samego kosza. Fatalną niemoc przełamała dopiero Aniel Lardy, która celnie przymierzyła z półdystansu. Wynik tej kwarty, czyli 6:3 na korzyść Trójkolorowych, pokazuje dobitnie, że nie była to porywająca część meczu. Ostatnia kwarta zaczęła się od dwóch "trójek" Francuzek, ale w natarciu były jednak Kanadyjki, które po punktach młodziutkiej Natalii Achonwy objęły prowadzenie 40:39. Decydujące o losach meczu akcje, miały miejsce w ostatniej minucie meczu. Najpierw po celnym rzucie z dystansu Kimberley Smith team zza wielkiej prowadził 47:45, ale szybko odpowiedziała Miyem, doprowadzając do remisu na 23 sekundy przed końcową syreną. Trójkolorowe postawiły w ostatniej akcji na szybki faul, a na linii rzutów osobistych stanęła Tamara Tatham. Kanadyjska skrzydłowa pomyliła się jednak dwukrotnie, ale jej koleżanki zebrały piłkę. Niestety dla nich, na 4 sekundy przed końcem stratę popełniła doświadczona rozgrywająca Teresa Gabriele. Ostatnia akcja należała zatem do Trójkolorowych, a piłka trafiła w ręce Celine Dumerc. Ta znakomicie przedarła się pod sam kosz i równo z końcową syreną umieściła piłkę w koszu rywalek, dając tym samym wygraną mistrzyniom Europy. Pojedynek ten nie stał na wysokim poziomie, a można śmiało powiedzieć, że był nudny. Sama końcówka wynagrodziła jednak kibicom to, co działo się przez 38 minut na parkiecie. Francuzki grały może na 25 procent zaangażowania, bo ewentualna porażka i tak nie mogło odebrać im trzeciego miejsca w grupie. Ostatnie sekundy pokazały jednak, że team dowodzony przez Pierra Vincenta jest poukładany, nie panikuje w najważniejszych momentach i ma w swoim teamie niesamowitą na tym turnieju Dumerc.
Francja - Kanada 49:47 (12:16, 15:9, 6:3, 16:19)
Francja: Anael Lardy 9, Endene Miyem 9, Clemence Beikes 8, Celine Dumerc 7, Jennifer Digbeu 4, Marion Leborde 3, Florence Lepron 2, Marielle Amant 2, Elodie Godin 2, Emmeline Ndongue 2, Johenne Gomis 1, Pauline Jennault 0 Kanada: Kimberley Smith 12, Natalie Achonwa 12, Tamara Tatham 8, Teresa Gabriele 4, Alisha Tatham 4, Chelsea Aubry 3, Krista Phillips 2, Courtnay Pilipaitis 2, Kaela Chapdelaine 0, janelle Bekkering 0, Lizanne Murphy 0
USA - AUSTRALIA
Pojedynek dwóch najlepszych drużyn świata po raz pierwszy przyciągnął do ostrawskiej hali CEZ Arena prawie komplet publiczności. I trudno się temu dziwić, gdyż pojedynek aktualnych mistrzyń olimpijskich z mistrzyniami świata elektryzuje fanów żeńskiej koszykówki na całym świecie. Nie inaczej było zatem na czeskich mistrzostwach świata, a spotkanie zamykające zmagania w grupie E miało być przedsmakiem tego, co będzie miało miejsce w Karlovych Varach. Jako, że mecz ten generalnie nie miał większego znaczenia dla obu zespołów, pojawiły się domysły, że drużyny mogą nie potraktować tego meczu "na poważnie". Wystarczyło jednak tylko przed meczem spojrzeć na koszykarki obu zespołów i wszelkie wątpliwości były już rozwiane. Pierwsze punkty w meczu zdobyła Tina Charles, która wykorzystywała błędy w defensywie młodej Elizabeth Cambage i USA prowadziło 4:0. Konto punktowe Australijek otworzyła natomiast Penny Taylor i walka rozpoczęła się na dobre. Pierwsze minuty z lekkim wskazaniem na Amerykanki, które wyprowadzały zabójcze kontry i zdominowały strefę podkoszową. Po akcji 2+1 Sylvii Fowles było już 21:13 dla USA. Amerykanki broniły doskonale i z ogromnym poświęceniem, a piłki swoim rywalkom wybierały nawet... wślizgami! Tak uczyniła Sue Bird, a jej akcję wykończyła Fowles wyprowadzając swoją drużynę jedenastopunktowe prowadzenie. Drugą kwartę podopieczne Geno Auriemmy rozpoczęły znakomicie. Pod koszami rządziła Fowles, zza łuku trafiła dwukrotnie Taurasi, a tablica wyników pokazywała już 21 punktów więcej po stronie USA. W połowie tej części meczu było już 47:23 i nie było widać żadnego światełka w tunelu dla Opals. Po przerwie zrobiło się interesująco, głównie dzięki prostym stratom Amerykanek. Gdy dodamy do tego skuteczną w końcu grę Lauren Jackson, w 25 minucie zrobiło się tylko 55:44. Wtedy jednak do głosu doszła Taurasi, a po jej dwóch trzypunktowych rzutach Amerykanki ponownie prowadziły różnicą 19 oczek. Po trzydziestu minutach gry USA prowadziło 72:57 i było na najlepszej drodze do pokonania aktualnych mistrzyń świata i zachowania statusu niepokonanych. W decydujących o losach meczu minutach gra się wyrównała, ale Amerykanki bazowały na swojej przewadze, którą wywalczyły w pierwszych trzech ćwiartkach meczu. Australijki starały się jak tylko mogły zbliżyć do rywalek, ale tego dnia reprezentacja USA okazała się być poza zasięgiem wciąż jeszcze aktualnych mistrzyń świata. W samej końcówce, po trójce Kristi Harrower udało się zmniejszyć straty do ośmiu oczek i taką właśnie przewagą zakończyło się starcie gigantów. 24 punkty Diany Taurasi z pewnością pomogło nie tylko USA wygrać ten mecz, ale i poprawić sobie nastrój amerykańskiej gwieździe przed decydującymi meczami w Karlovych Varach. Bardzo dobrze spisały się również podkoszowe Sylvia Fowles i Tina Charles. Wśród pokonanych najlepsze recenzje zebrała Elizabeth Cambage. Jej warunki fizyczne dały się mocno we znaki Amerykankom. Niezwykłe tempo gry, obrona na najwyższych obrotach, finezja rozgrywania akcji, niesamowita skuteczność i jeszcze lepsze zagrania. Tak w skrócie można podsumować spotkanie dwóch głównych pretendentów do tytułu mistrza świata w Czechach.
USA - Australia 83:75 (29:18, 22:15, 21:24, 11:18)
USA: Diana Taurasi 24, Sylvia Fowles 15, Tina Charles 14, Tamika Catchings 9, Sue Bird 6, Candice Dupree 6, Lindsay Whalen 3, Swin Cash 2, Angel McCoughtry 2, Maya Moore 2, Asjha Jones 0 Australia: Elizabeth Cambage 18, Lauren Jackson 13, Belinda Snell 11, Kristi Harrower 9, Abby Bishop 8, Penny Taylor 8, Jenna O’Hea 6, Samantha Richards 2, Tully Bevilaqua 0, Hollie Grima 0, Marianna Tolo 0, Erin Phillips 0 Tabela

Msc Drużyna M PKT Z P Bilans
1 USA 6 12 6 0 565:369
2 Australia 6 11 5 1 476:363
3 Francja 6 10 4 2 371:338
4 Białoruś 6 9 3 3 371:424
5 Grecja 6 8 2 4 392:455
6 Kanada 6 7 1 5 308:387

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×