To środowisko jest twarde. Mamy zamiar walczyć o polski hokej - rozmowa z Mariuszem Czerkawskim
Niezła gra na mistrzostwach świata nie wystarczy, aby cała dyscyplina sportu miała się dobrze. Co zrobić, żeby hokej w Polsce odzyskał blask?
Pamiętam, że kilka lat temu również rozmawialiśmy o sytuacji w polskim hokeju. Niestety wnioski były niemal identyczne.
- Np. za komuny był problem rozwiązany, bo pieniądze szły z kopalni, wszystko na zewnątrz musiało wyglądać super. Nie można jednak zapominać o tym, że wtedy było mniej drużyn. Nie było Białorusi, nie było osobno Czech i Słowacji, podzieliła się Jugosławia itd. Również inne kraje, jak choćby Japonia czy Korea Południowa zobaczyły potencjał w tej dyscyplinie. Nie chcę negatywnie wypowiadać się o skokach narciarskich, ale są dobrym przykładem na dyscyplinę sportową, w której mamy sukcesy, ale która nie jest popularna na świecie. Skoki mają swoich kibiców, w czterech, pięciu krajach? Piękno hokeja zauważa natomiast coraz więcej kibiców w coraz większej liczbie państw.
- Na którymś etapie u nas popełnia się błąd ludzki w nieumiejętnym rozpisaniu zadań dla polskiego hokeja, celów, za którymi powinniśmy podążać. Może jeśli to wszystko lepiej się przemyśli i zaprezentuje, to ktoś zdecyduje się dać polskiemu hokejowi zielone światło.
- Np. żużel uprawia się w niewielu miastach w Polsce, a radzimy sobie w nim świetnie. Warto jednak zaznaczyć, że w żużlu wydaje się więcej na samo paliwo niż wynoszą budżety hokejowych klubów ekstraligowych na cały rok. Do tego dochodzi tam finansowanie, budowa stadionów, zatrudnienie najlepszych zawodników. Podejrzewam, że gdybyśmy w hokeju mieli sukcesy i walczyli o wysokie cele, mogłoby to wyglądać bardzo dobrze. Można powiedzieć, że nie mamy w genach jeżdżenia na łyżwach i miłości do tego sportu. Tymczasem przyjaciele z różnych środowisk, których namówiłem na pójście na mecz, potem koniecznie chcieli oglądać na żywo kolejne spotkania. Potencjał tej dyscypliny jest niebywały - nie widziałem kogoś, kto po meczu hokejowym nie miałby ochoty pójść na kolejny. Zawsze pytają gdzie można zobaczyć więcej takiej gry, gdzie można ponownie poczuć takie emocje.
Mistrzostwa świata w Krakowie przyczynią się choć trochę do popularyzacji hokeja w naszym kraju?
- Na pewno nie zaszkodzą, a pomogą w jakiś sposób. Ale czy do prezesa nagle zaczną dzwonić kibice z pytaniami o kolejne imprezy w Polsce? Zmieniając temat - bardzo dużo by nam pomogło, gdyby ostatni mecz o awans pokazano w Dwójce - zamiast filmu, który można było puścić w innym terminie.
Widziałby się pan na stanowisku prezesa Polskiego Związku Hokeja na Lodzie?
- Nie wiem gdzie byłby teraz hokej, gdyby rok temu sytuacja poszła w inną stronę. Życzę obecnemu prezesowi, żeby mu się udało. Wizję może ma, ale pytanie czy ta wizja jest dobra i czy wie co z nią zrobić. Ktoś, kto zostaje szefem nie ma zagwarantowanego sukcesu - potrzebna jest natomiast gwarancja na to, że włoży całe serce w swoją pracę, że będzie miał know how, kontakty, że będzie rozmawiał z wieloma osobami. Za rok są wybory na prezesa. Co wtedy się stanie, trudno powiedzieć. Może będzie następny kandydat, a może nadal na fotelu pozostanie prezes Chwałka. Na razie został wybrany przez Zarząd, czyli kilka osób. Miał być wybrany po to, aby stworzyć warunki do walnych wyborów, a okazało się, że postanowił nadal być prezesem. Co by było rok temu, tego się nigdy nie dowiemy. Czasu nie cofniemy.
Skoncentrujmy się jednak na przyszłości.
- Najważniejsze, żeby w realizację zadań w polskim hokeju była włożona ciężka praca, żeby również zawodnicy zobaczyli, że muszą sami zadbać o to, aby ciężko trenować, szkolić się dodatkowo. Czescy czy słowaccy trenerzy nie zawsze są w stanie nam pomóc. Potrzebujemy rozwiązań systemowych, ludzi do szkolenia trenerów i instruktorów w kraju.
Mimo wszystko ma pan nadzieję, że będzie lepiej?
- Absolutnie tak! To środowisko jest twarde i mamy zamiar walczyć o hokej. Czy efekty będą widoczne za rok czy za 10 lat - to się okaże.
Rozmawiał: Dawid Góra
#dziejesiewsporcie