Gdyby nie ta cholerna bariera, Kubica byłby mistrzem świata F1

Bardzo poważny wypadek Roberta Kubicy. Jak podała włoska agencja informacyjna ANSA, polskiemu kierowcy grozi nawet utrata dłoni.

Marek Bobakowski
Marek Bobakowski

Kierowca został w błyskawicznym trybie przetransportowany do szpitala. Lekarze od kilku godzin go operują, trwa walka o przywrócenie krążenia w uszkodzonej ręce. Zdrowie Roberta jest...

W niedzielę, 6 lutego 2011 roku z przerażeniem słuchaliśmy kolejnych informacji na temat tragedii podczas rajdu Ronde di Andora. Skoda Fabia S2000 Evo2 prowadzona przez Roberta Kubicę uderzyła lewą stroną w barierę ochronną. Bariera przebiła się przez ścianę grodziową auta i przygniotła kierowcę. Z wielomiejscowymi złamaniami ręki i nogi trafił do szpitala. Pierwsza operacja trwała aż siedem godzin. A to był dopiero początek.

Kubica oficjalnie: powrót do F1 nie ma sensu Wielomiesięczna (a właściwie wieloletnia) rehabilitacja, próba powrotu na tor, ostatecznie decyzja o wznowieniu kariery, ale rajdowej. W grudniu 2014 roku Robert Kubica po raz pierwszy publicznie przyznał, że przegrał walkę o powrót do Formuły 1. - W ubiegłym roku odbyłem kilka testów w symulatorze i chociaż nie mogę powiedzieć, że wyniki były negatywne, to nie mogę również powiedzieć, że miałem takie same osiągi, jak w przeszłości. Ostatecznie, nie było sensu zaczynać wszystkiego od nowa, więc skoncentrowałem się na rajdach - Polak przeciął wszelkie spekulacje na temat jego marzeń o najbardziej prestiżowej serii wyścigowej świata. Obecnie próbuje swoich sił w rajdach samochodowych. Jeździ w światowej ekstraklasie - WRC. Zaledwie cztery lata po tak tragicznym wypadku. To jest wielkie wydarzenie, które niektórzy rozpatrują w kategorii cudu. Zajmuje miejsca poza pierwszą dziesiątką, ale potrafi również wszystkich zaskoczyć i pokonać najlepszych z najlepszych na poszczególnych odcinkach specjalnych. - Robert jest bardzo szybki, być może nawet najszybszy na świecie, ale cały czas brakuje mu prawej ręki, aby sprawnie prowadzić - ocenia Krzysztof Hołowczyc. - Powiem więcej, moim zdaniem Robert jest szybszym zawodnikiem, niż przed wypadkiem w 2011 roku - dodaje Leszek Kuzaj. - Trudno w to uwierzyć, ale po takiej traumie, on wsiada za kierownicę i pędzi jeszcze odważniej. Cyborg, a nie człowiek. - Niewątpliwie jeśli chodzi o czystą prędkość i panowanie samochodem Kubica już teraz jest w ścisłej czołówce. Nie ustępuje nikomu, łącznie z Ogierem i Loebem. Na asfalcie nie ma sobie równych, a na szutrze na pewno nie ma się czego obawiać. Sęk w tym, że w rajdach czysta prędkość to jeden z wielu bardzo różnych czynników decydujących o sukcesie i, do tego, wcale nie najważniejszy. Kluczowe jest doświadczenie, a tego nie da się nadrobić w sezon lub dwa. Wszystko zależy od tego czy będzie chciał zostać i znajdzie miejsce w takim zespole, który pozwoli mu się troszczyć wyłącznie o kręcenie kółkiem. To też ciężka sprawa - powiedział w rozmowie ze Sportowymi Faktami Cezary Gutowski, który od lat śledzi karierę Kubicy.

Alonso, Hamilton, Kubica. Niekoniecznie taka kolejność

Zostawmy WRC. Przyszłość przyniesie odpowiedź, czy Kubica awansuje do ścisłej czołówki i będzie walczył o mistrzostwo świata, czy na zawsze zostanie nieprzewidywalnym zawodnikiem, który może wygrać kilka odcinków specjalnych, może nawet jeden z rajdów, ale w klasyfikacji generalnej całego sezonu będzie w okolicach dziesiątego miejsca.


Skupmy się na Formule 1. Wypadek z lutego 2011 roku prawdopodobnie zabrał Polakowi tytuł mistrza świata. Skąd taka teza? Tajemnicą Poliszynela (choć oficjalnie jeszcze niepotwierdzoną) jest fakt, że jeszcze przed tragedią Kubica podpisał umowę z Ferrari. Polak miał przejść z Lotus Renault do super teamu z Maranello. Zostałby partnerem słynnego Fernando Alonso. Nota bene swojego bliskiego przyjaciela. - A to otwierało przed nim drzwi do ścisłej, światowej czołówki. Z dnia na dzień zostałby jedną z największych gwiazd - twierdzi Joe Saward, brytyjski dziennikarz specjalizujący się w Formule 1.

Z jego słowami, w rozmowie z naszym serwisem, zgadza się Włodzimierz Zientarski, który od wielu lat w Polsacie zajmuje się Formułą 1. - W przeszłości rozmawiałem z wieloma ludźmi, którzy wiedzą, co w trawie piszczy i byłem w tamtych latach blisko związany z Fiatem, więc doskonale wiem, że Robert trafiłby do Ferrari. Oni mu szykowali tam miejsce, poza tym Włosi traktowali i nadal traktują Roberta, jak swojego. To był ich człowiek i oni potrzebowali właśnie takiego faceta, takiego kierowcy, jak Robert - przekonuje.

Alonso-Kubica - ten duet mógł dać Ferrari mistrzostwo Zientarski kontynuuje: - gdyby nie ten feralny wypadek, Robert byłby dzisiaj wśród trzech najlepszych kierowców Formuły 1. Ludzie, którzy się znają na F1 i siedzą w niej od lat, zawsze podkreślali, że Robert łączył cechy kierowcy, mającego niesamowitą intuicję z olbrzymią wiedzą inżyniera. On potrafi rozmawiać z samochodem, wie, jak go słuchać. Każdym nerwem czuł bolid F1. Robert Kubica był jednym z największych talentów Formuły 1 ostatnich lat. Jestem w 100 procentach pewny, że dzisiaj byłby na samym szczycie. - Racja! - dodaje Gutowski. - Z pewnością Kubica byłby jednym z najbardziej wziętych kierowców świata, jak Alonso czy Hamilton. Sezon 2012, Kubica zastępuje w Ferrari Felipe Massę i Włosi dysponują piekielnie groźnym duetem Alonso-Kubica. Przypomnijmy, że w tym roku Alonso przegrał mistrzostwo świata z Sebastianem Vettelem zaledwie o trzy punkty, a Włosi w klasyfikacji konstruktorów zajęli drugie miejsce. - Massa po wypadku z 2010 roku nie był już tym samym zawodnikiem - pisała włoska "La Gazzetta dello Sport". - Z Kubicą w składzie mistrzostwo konstruktorów było praktycznie pewne, a i indywidualnie Polak mógł bardziej pomóc Hiszpanowi. Odbierając na przykład punkty Vettelowi, albo pracując nad rozwojem technologicznym bolidu. - Na pewno Ferrari byłoby mocniejsze - nie ma wątpliwości Gutowski. Potem Ferrari jednak przegrało wyścig technologiczny. Bolidy włoskiego teamu nie miały szans w walce o tytuł. - W F1 najważniejsza kwestia dotyczy właśnie sprzętu. Znaleźć się w dobrym miejscu i dobrym czasie, to jest klucz do sukcesów. Tak naprawdę nie wiadomo, czy Robert znalazłby się w takiej sytuacji. Tak czy siak, Polak byłby na topie. Najlepsze zespoły świata biłyby się o niego. Bo miałyby pewność, że Kubica gwarantuje niezawodność za kierownicą, więc jedynym zmartwieniem zostaje bolid - twierdzi Gutowski.

Tytuł w Ferrari, a może w Mercedesie

Teoretycznie… W 2012 roku Kubica pomógłby Alonso zdobyć tytuł mistrza świata. Co dalej? Oczywiście rozwiązań jest sporo. Polak pewnie nie chciałby zostać w cieniu Hiszpana na kolejny sezon. - Robert miał zawsze ogromny szacunek i wpływ na szefostwo zespołów, w których jeździł. Nawet Alonso i Hamilton nie mieli aż takiej pozycji, jaką miał Robert - wspomina Zientarski.

Być może Ferrari postawiłoby właśnie na naszego kierowcę. I to on w 2013 roku zostałby indywidualnym mistrzem świata. A jak nie w stajni z Maranello, to może rok później w Mercedesie? - Nie mam wątpliwości, że już gdzieś od 2008 roku Robert był najlepszym kierowcą wyścigowym świata - dodaje Gutowski. - Choć pamiętajmy, że na tym poziomie różnice są minimalnie.

- Alonso i Hamilton mieli ogromny respekt przed Polakiem - pisze z kolei Nigel Roebuck, bardzo ceniony i doświadczony angielski dziennikarz. - Rozmawiałem z nimi prywatnie wiele razy i zawsze podkreślali, że Kubica jest w stanie im zagrozić. W perspektywie kilku lat byłby na samym szczycie.

Skoro był najlepszy, to tylko kwestią czasu był tytuł mistrza świata. Odpowiednia decyzja w sprawie podpisania umowy, transfer do najmocniejszego teamu w stawce i potem już tylko zwycięstwa, zwycięstwa i jeszcze raz zwycięstwa.

- Pamiętam, jak kiedyś spotkałem się z Robertem i powiedziałem mu: "kiedy zostaniesz już mistrzem świata Formuły 1, to wpraszam się na bankiet". On obrócił to w żart, ale nie mam wątpliwości, co do tego, że gdyby nie wypadek to bawiłbym się na takiej imprezie - kończy Zientarski.

Marek Bobakowski
Maciej Rowiński

Robert Kubica - zwycięstwo w Grand Prix Kanady 2008 (wideo)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×