Miał jechać na IO, skończył z dożywociem. Zamordował dwie osoby

Zdolny bokser, Evangelos Goussis, który wygrywał walkę za walką i otarł się o udział w igrzyskach olimpijskich, został mafijnym "cynglem".

Krzysztof Gieszczyk
Krzysztof Gieszczyk

Nikt nie wiedział, że sportowiec, którym zachwycali się eksperci pięściarstwa, był płatnym mordercą. Za to spędzi resztę życia w więzieniu.

Kamery nagrały zabójstwo

Na nagraniach z kamery widać było, że ofiara zorientowała się, co się dzieje i że zaraz zginie. Zaczęła uciekać. Widać też zabójcę, jak zakapturzony goni mężczyznę, dopada go koło automatów do gry i dwukrotnie strzela w głowę. Ścigany zginął na miejscu.

Jak doszło do tego, że obiecujący bokser, Evangelos Goussis, został mordercą? Jak to się stało, że mający greckie korzenie chłopak trafił do półświatka Melbourne? Aristides Goussis, ojciec pięściarza, walczył jako partyzant w Grecji w czasie II wojny światowej. Kiedyś naiwnie wierzył w ZSRR. Wierzył także w to, że buduje świetlaną przyszłość, ale jedyne czego się dorobił, to choroba płuc, kiedy został budowlańcem w Taszkiencie. W 1967 roku urodził mu się syn, Evangelos, a rodzina przeniosła się w połowie lat 70-tych - dzięki krewnym, którzy już się nowej ojczyźnie ustawili - do Australii.

Ange, jak koledzy nazywali chłopca, szybko wykazał talent do boksu. Miał serce do walki, niesamowity lewy sierpowy, dobrą pracę nóg, nie bał się przyjmować ciosów. Jego brat, Antonis, wspominał:

- Mógł być nawet mistrzem świata. Mógł mieć dobre, fajne życie, dojść do czegoś. Dał się jednak wciągnąć w grę tych wszystkich ludzi wokół ringu, ich garniturów i błyszczących, złotych łańcuchów.

To dziwne, ale przy Evangelosie Goussisie świadkowie często powtarzali, że był uprzejmy i grzeczny. I co najgorsze - był łatwowierny. To go doprowadziło do zimnej celi w Barwon Prison.

Jak wspominał, dzieciństwo miał dość biedne, ale szczęśliwe. Przybył do Australii, kiedy miał 7 lat, bez znajomości jednego słowa po angielsku. Szybko jednak podłapał język, był dobrym uczniem i sportowcem. Cała rodzina imigrantów z Grecji była z niego dumna. Marzenia rodziców były standardowe. Szkoła średnia, dobre studia, porządna praca. Ange miał inne plany. Rzucił szkołę średnią i przez rok uczył się na mechanika samochodowego, a potem pracował w firmie elektrycznej. W wieku 15 lat brat zaprowadził go na trening do Paula Ferreriego, byłego mistrza boksu.

- Miał w sobie spokój, nie panikował. Potrafił zadawać ciosy mocne, a przy tym z dobrą techniką - wspominał Ferreri.

Razem ze starszym pracowali nad siłą. Goussis szybko robił postępy i w 1987 roku, po wygraniu czterech amatorskich walk, pięściarz zaczął marzyć o udziale w igrzyskach w Seulu. Miał realną szansę pojechać na olimpiadę. Wygrywał turnieje, stawał się sławny. Mało tego - do boksu dołożył kickboxing, zostając mistrzem kraju seniorów w wieku zaledwie 16 lat.

Evangelosa porównywali do Mike’a Tysona, ale on za swojego idola uważał inną legendę boksu, Sugara Raya Robinsona. Z tym ostatnim łączyło go to, że też związał się z gangiem, ale Robinson, w przeciwieństwie do greckiego imigranta, nikogo nie zabił. No i nie dał się wpakować do więzienia.

Zamiast jechać do Seulu, 19-letni Goussis dał się omamić wizją wielkiego świata i zaczął pracę jako bramkarz w klubie nocnym. Tam nikt o sporcie nie mówił, za to duże pieniądze i narkotyki były na wyciągnięcie ręki, a to imponowało takiemu biedakowi jak Evangelos.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×