Katastrofa Piotra Liska. Tego nikt się nie spodziewał

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP / Adam Warżawa / Na zdjęciu: Piotr Lisek
PAP / Adam Warżawa / Na zdjęciu: Piotr Lisek
zdjęcie autora artykułu

Piotr Lisek bardzo szybko zakończył udział w konkursie skoku o tyczce podczas halowych mistrzostw świata w Glasgow. Takiego scenariusza nie zakładał chyba nikt.

W tym artykule dowiesz się o:

Trudno było wiązać z Piotrem Liskiem medalowe nadzieje podczas halowych lekkoatletycznych mistrzostw świata w Glasgow, choć od lat dostarczał on kibicom wielu emocji na wielkich imprezach. Nie tym razem. Najważniejsza impreza tej części sezonu zakończyła się dla niego bardzo szybko.

Problemy zaczęły się już na samym początku - przy wysokości 5,50 m. Polak nie zdołał pokonać poprzeczki w pierwszym podejściu i od razu zdecydował, że kolejną próbę przeniesie na 5,65 metra. Również nieskutecznie atakował tę wysokość.

Ale postawił wszystko na jedną kartę - postanowił walczyć o wysoką lokatę, a nie po prostu zaliczenie udanej próby. Dlatego ostatnią przeniósł na 5,75 m. Nie udało się, choć w bieżącym sezonie pokonywał już poprzeczki zawieszone wyżej. W efekcie nie zaliczył ani jednej wysokości podczas konkursu mistrzostw świata.

- Mam pretensję tylko do siebie. Dzisiaj kompletnie nie łapałem wysokości. Wszystko jechało w przód. Szkoda, że się tak potoczyło. Mogę was tylko przeprosić - przekazał przed kamerą Telewizji Polskiej.

ZOBACZ WIDEO: "Cudowna dziewczyna". Tymi zdjęciami Brodnicka zachwyciła

Źródło artykułu: WP SportoweFakty